Dalej pacjent ze stwierdzonym nowotworem prostaty trafia do urologów, którzy dysponują wachlarzem metod terapeutycznych stosowanych w zależności od stadium, w jakim nowotwór został zdiagnozowany. Prof. Marek Sosnowski, krajowy konsultant ds. urologii, wylicza: robimy ok. 2800 radykalnych zabiegów usunięcia prostaty, ok. 3 tys. osób leczymy radioterapią. Jest też grupa pacjentów, którzy ze względu na wiek są jedynie obserwowani. Z wiekiem bowiem ten nowotwór rozwija się coraz wolniej i przestaje być tak bardzo agresywny. Cześć pacjentów kwalifikowana jest na chemioterapię.
Gdy wyczerpuje się ich skuteczność, pozostają leki blokujące testosteron. Nowotwór ten bowiem właśnie nim się żywi. Ponieważ testosteron jest głównym czynnikiem wzrostu komórek raka prostaty, w zaawansowanym stadium stosuje się leki obniżające stężenie androgenów we krwi. Najczęściej podaje się w tym celu leki z grupy tzw. syntetycznych analogów LHRH. Ich skuteczność jest porównywalna z kastracją chirurgiczną. Jednak po pewnym czasie standardowa hormonoterapia przestaje działać. Mówi się wówczas o raku prostaty opornym na kastrację.
Ostatnio udało się – jak tłumaczył prof. Piotr Wysocki z Poznania, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej – zdefiniować, jak komórki stają się wrażliwe na leki. Otóż zaczynają produkować testosteron same dla siebie. Na szczęście szybko pojawiły się nowe leki – wśród nich octan abirateronu czy enzalutamid, które wpływają na syntezę testosteronu. Średnio wydłużają życie pacjenta o kilka miesięcy. „Średnio" oznacza, że jeden pacjent może żyć krócej, drugi znacząco dłużej. Nawet do dwóch lat, jak tłumaczył dr Wojciech Rogowski ze szpitala MSWiA w Olsztynie.
Agencja Oceny Technologii Medycznych wydaje dla ministra zdrowia rekomendacje, oceniając skuteczność i efektywność kosztową leku. Sęk w tym, że ten może, ale nie musi, ich uwzględniać.
AOTM przyjmuje dla oceny efektywności kosztowej wskaźnik, który aktualnie wynosi ok. 100 tys. zł rocznie, jeśli więc terapia jest droższa, agencja wydaje negatywną ocenę efektywności kosztowej. Nie oznacza to, że lek nie działa, lecz że jest za drogi.
Problem polega na tym, jak zauważył senator Bolesław Piecha, że wszystkie nowe terapie są bardzo drogie. Jego zdaniem należy znacznie skrócić czas, w jakim minister zdrowia przetrzymuje w szufladzie decyzje.