O chybionych – ich zdaniem – planach powrotu do kształcenia zawodowego, fatalnych warunkach pracy i konieczności zmian pielęgniarki będą w piątek rozmawiać w Centrum Dialogu Społecznego z szefową Kancelarii Premiera Beatą Kempą. Liczą, że premier Beata Szydło zablokuje plany ministra Konstantego Radziwiłła, który w uwagach do projektu nowelizacji prawa oświatowego wpisał potrzebę przywrócenia licealnej szkoły zawodowej. Trzyletnia szkoła dawałaby tytuł asystentki pielęgniarskiej. Można by ją było kontynuować w szkole policealnej, dającej tytuł pielęgniarki dyplomowanej.
W stanowisku wysłanym do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła przedstawiciele Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych (NIPiP), Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) oraz Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego (PTP) napisali, że przywracanie kształcenia zawodowego to powrót do czasów powojennych, który zagraża bezpieczeństwu pacjentów i jest rodzajem przemocy politycznej. I podpowiadają szefowi resortu, że lepszym sposobem na zwiększenie liczby pielęgniarek jest zmiana absurdalnego rozporządzenia, które pozwala dyrektorom szpitali na dowolne określanie minimalnej liczby pielęgniarek na oddziałach szpitalnych (z wyjątkiem oddziału intensywnej terapii, który regulują odrębne przepisy). Dyrektorzy maksymalnie redukują liczbę pielęgniarek, żeby ograniczyć koszty. To sprawia, że w niektórych szpitalach dyżur nocny pełni na oddziale jedna pielęgniarka, co zagraża życiu pacjentów. Siostry uważają, że ich koleżanki coraz częściej wyjeżdżają za granicę, bo nie znajdują pracy w Polsce.