Gadżet, który zrewolucjonizuje rynek – mówią entuzjaści. Przerośnięty iPhone – odpowiadają sceptycy. Najnowsze dziecko Apple’a – komputer z dotykowym ekranem (czyli tablet) budzi ogromne emocje. Wygląda na to, że – przynajmniej na razie – entuzjaści mają przewagę. Urządzenia można było zamawiać przez Internet – trafią do właścicieli 12 kwietnia. Apple nie chce zdradzić, ile gadżetów zamówiono w akcji przedsprzedaży. Analitycy szacują, że w tym roku do odbiorców może trafić nawet 5 mln iPadów. Data oficjalnej polskiej premiery nie jest znana, choć np. na Allegro można go zamówić za ok. 2,3 tys. zł.
[wyimek]Urządzenie Apple’a jest bardziej funkcjonalne niż czytniki e-książek z czarno-białymi ekranami, jednak wyposażone gorzej niż proste komputery przenośne. iPad jest za to najdroższy. [/wyimek]
Podgrzana atmosfera, przypominająca moment wejścia na rynek pierwszego telefonu iPhone, to przede wszystkim zasługa marketingowego geniuszu szefa Apple’a Steve’a Jobsa. Wszystkie informacje o nowym produkcie były objęte tajemnicą. Nawet dziś przywilej obejrzenia i dotknięcia iPada zarezerwowano dla wybranych dziennikarzy. Trudno się dziwić, że ich recenzje są entuzjastyczne. „Apple ma szansę zmienić rynek przenośnych komputerów” – pisze Walter Mossberg z „Wall Street Journal”. Jego zdaniem iPad to „zabójca laptopów”. David Pogue z „New York Timesa” uważa natomiast, że to doskonały komputer dla ludzi, którzy... boją się komputerów. „Został zaprojektowany przez perfekcjonistów” – pisze Pogue.
Ale nawet dziennikarze testujący iPada wskazują na wady – brak kamery umożliwiającej prowadzenie wideorozmów (mają ją nawet najtańsze netbooki), brak gniazd USB i kart pamięci (co utrudnia łączenie np. z cyfrowymi aparatami) czy kłopotliwa w używaniu klawiatura wyświetlana na dotykowym ekranie. No i brak obsługi technologii Flash, co oznacza, że na większości stron internetowych zamiast filmów czy gier będą puste białe ramki. Pod tym względem Apple idzie nie tylko pod prąd trendu rynkowego, ale i wbrew oczekiwaniom klientów.
Niedociągnięcia nie zniechęcają fanów, którzy są gotowi stać kolejkach przed sklepami i zapłacić kilkaset dolarów za przyjemność posiadania najnowszego gadżetu ze znaczkiem jabłuszka. – Nawet gdyby Apple sprzedawał bułki, kupowałbym je u nich – mówi agencji AP Matthew Rice, jeden z oczekujących na nowe urządzenie. Rice zamówił najdroższy model (za 829 dolarów), który jednak dostanie dopiero pod koniec miesiąca. Zamierza na nim przeglądać dokumenty tekstowe i zdjęcia.