W sieci grasuje już ponad milion złośliwych programów – wynika z dokumentu przygotowanego przez firmę Symantec zajmującą się zabezpieczeniami komputerów. Eksperci policzyli, że jest ich dokładnie 1 122 311. Dwie trzecie wszystkich takich programów powstały w 2007 roku. Większość wykorzystuje słabości Microsoft Windows i są to odmiany znanych wcześniej wirusów.
Zamiast e-maili
Zmienia się sposób działania przestępców. Jeszcze rok czy dwa lata temu wirusy rozprzestrzeniały się jako załączniki do e-maili. Dziś nie jest to tak skuteczne – podkreśla natomiast firma F-Secure, do której dziennie trafia 25 tys. próbek niebezpiecznych programów. Teraz włamywacze umieszczają wirusy na stronach internetowych. Użytkownicy zarażają się nimi, po prostu klikając w wyświetlany na niej link.
Według F-Secure najczęstszą przynętą mającą zachęcić do odwiedzenia takiej strony jest informacja w e-mailu w rodzaju „Otrzymałeś pocztówkę" lub „Obejrzyj film na YouTube". Specjaliści Symanteca uważają, że atakujący koncentrują się na witrynach obdarzanych dużym zaufaniem – np. serwisach społecznościowych.
Sam fakt infekcji komputera może zaś pozostać niezauważony. Przestępcy nie zamierzają bowiem – jak kiedyś – niszczyć danych, ale je wykraść, a następnie sprzedać lub wykorzystać do kolejnej kradzieży. Pełne informacje o tożsamości kosztują na czarnym rynku ok. jednego dolara – twierdzą specjaliści Symanteca. Za 10 dolarów można zdobyć dane pozwalające na dostęp do konta bankowego.