W Polsce mieszka około 14 tys. osób z milionem dolarów na koncie lub w papierach wartościowych. Każdego roku grono tych osób powiększa się o 10%. Grupa ta jest więc wystarczająco liczna, by wejściem na polski rynek mogły zainteresować się luksusowe marki. Także z branży motoryzacyjnej. I tak właśnie się dzieje. 21 października w byłym Domu Partii otwarty został salon Ferrari, dwa tygodnie wcześniej w pobliżu Centrum Nauki Kopernik powstało warszawskie przedstawicielstwo Bentleya, natomiast w marcu – salon sprzedaży Astona Martina. W przyszłym roku przed Polakami podwoje otworzy Maserati.
W salony Ferrari i Maserati inwestuje należąca do Sobiesława Zasady spółka Granturismo Italia, którą zarządza wnuk mistrza kierownicy Daniel Chwist. Salon Bentleya powstał za fundusze należącej do Jana Kulczyka spółki KPI Retail. Z kolei w sprzedaż Astona Martina inwestuje spółka Marvipol, działająca na rynku deweloperskim oraz posiadająca sieć myjni samochodowych Robo Wash. Nowy salon i serwis to kilka milionów złotych. Do tego dochodzi konieczność kupienia aut demonstracyjnych. Taka ogromna inwestycja jest najwyraźniej opłacalna.
Dyrektor salonu Bentleya Piotr Jędrach z zadowoleniem przyznaje, że tegoroczna sprzedaż aut w jego placówce jest dwukrotnie większa od zeszłorocznej.
– Liczymy, że wraz ze zmianą modeli i wprowadzeniem nowego Continentala GT przyszły rok będzie jeszcze lepszy – mówi Jędrach.
Modele z serii GT są najchętniej kupowanymi w Polsce. Jeden kosztuje około miliona złotych. Dwa razy droższe są limuzyny Mulsanne, które konkurują z Rolls-Royce’em.