„To największy cyberatak w historii Internetu" – zagrzmiały „The New York Times" i sieć BBC. Problemy to efekt marginalnego sporu między londyńską Spamhaus dostarczającą narzędzi do filtrowania spamu i holenderskim dostawcą usług Cyberbunker.
Spamhaus prowadzi działania wymierzone przeciw firmom organizującym masowe wysyłki niechcianej poczty i rozsyłanie wirusów. Cyberbunker świadczy zaś usługi dowolnym klientom pod warunkiem, że ich strony nie propagują „pornografii dziecięcej lub terroryzmu". W szczególności Holendrzy nie mają nic przeciw rozsyłaniu spamu i hakerom.
Awantura się rozpoczęła, gdy Spamhaus umieścił adresy Cyberbunker na swojej czarnej liście (korzystają z niej firmy chcące automatycznie kasować spam). A Steve Linford, założyciel Spamhaus, oświadczył, że Holendrzy zarabiają dzięki gangom z Rosji.
Natychmiast odpowiedział Sven Olaf Kamphuis podający się za rzecznika firmy Cyberbunker, zarzucając Linfordowi chęć decydowania, „co może, a co nie może się znajdować w Internecie".
Potem poszło już szybko. Hakerzy – prawdopodobnie wspierający holenderską firmę – zorganizowali atak na serwery Spamhaus. Ten typ ataku określany jest nazwą DDoS (Distributed Denial of Service) i polega na ciągłym wysyłaniu tylu zapytań na serwery, które w końcu zostają zablokowane. DDoS z powodzeniem wykorzystywano m.in. do ataków na serwery sklepów czy banków.