>>[b] W Łodzi[/b] w ostatnich tygodniach roku notujemy mało transakcji – mówi Monika Foremniak z agencji Expert. Najszybciej, bo w ciągu miesiąca, można sprzedać kawalerkę w cenie 110 – 120 tys. zł lub małe dwa pokoje do 160 – 170 tys. zł. Jeśli lokal jest do remontu, cena musi być co najmniej o 10 proc. niższa.
Nie ma chętnych na nowe mieszkania z 2009 czy 2010 r. o pow. 100 – 120 mkw., w cenie 600 – 650 tys. zł ani na spore metraże w starszych budynkach.
>> [b]W Radomiu[/b] w handlu mieszkaniami zastój – wyjaśnia Ludwik Miklewski z agencji Bracia Miklewscy. Zainteresowaniem cieszą się niemal wyłącznie niewielkie kawalerki, do 30 mkw. (pokój z kuchnią lub z wnęką), w cenie 90 – 110 tys. zł. Chętnie widziane lokalizacje to Śródmieście, osiedla Łucznik i Gołębiów.
Nie ma zapotrzebowania na mieszkania, których cena przekracza 150 tys. zł. Nikt nie pyta też o nowe 60 – 70 mkw. w cenie około 350 tys. zł.
>> [b]W Warszawie[/b] ruch na rynku mieszkań niewielki – twierdzi Tomasz Rożek z agencji Akcespolska. Trudny dostęp do kredytów, ciągła niepewność co do własnych przychodów – to wszystko powoduje, że kupują lokale tylko ci, którzy muszą. Ten, kto ma już gdzie mieszkać, raczej nie myśli o zmianach. Podaż duża. Najłatwiej sprzedać 1 – 2-pokojowe, w cenie do 300 tys. zł. Takich ofert jest jednak bardzo mało.