Polacy sumiennie spłacają kredyty hipoteczne. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy – szczególnie wśród osób zadłużonych na 20 – 30 lat, na skraju swoich możliwości finansowych – że mają dość życia na kredyt.
Nie czują się już wybrańcami losu, którzy mogą kupić nieruchomość za pieniądze banku, tylko niewolnikami rat kredytowych. Chcą wyjeżdżać na wakacje, chcą normalnie żyć, a nie odmawiać sobie i rodzinie wielu rzeczy, aby nie zabrakło na ratę kredytu.
Wiele takich sytuacji to efekt rozdawnictwa kredytowego banków sprzed kilku lat. Na razie konsekwencje lekkiej ręki bankowców ponoszą ich klienci. W ubiegłym tygodniu jeden z analityków DK Notus – mówiąc o tym, że do końca 2011 roku banki muszą wprowadzić w życie wszystkie zapisy rekomendacji S III, co oznacza m.in. to, że dla kredytów w walutach obcych obciążenie dochodu netto miesięcznymi ratami nie będzie mogło przekroczyć 42 procent – wspominał nieodległe czasy, kiedy jeden z banków był gotów pożyczyć osobie zarabiającej miesięcznie 2,1 tys. zł netto tyle na mieszkanie, że miesięcznie musi ona płacić 1,5 tys. zł raty.
600 złotych na przeżycie wystarczy? Dziś taka sytuacja raczej by się nie zdarzyła. Ale problem z kredytami przekraczającymi możliwości kredytobiorców pozostaje.
Pojawia się pytanie: czy każdy musi być właścicielem nieruchomości? Może lepiej wynajmować mieszkanie, niż je kupować? Bolesław Meluch ze Związku Banków Polskich zaproponował deweloperom na spotkaniu w ubiegłym tygodniu, by zaczęli może lepiej myśleć o budowie na wynajem, skoro kupujących zaczyna brakować. Jednak Zdaniem Marka Poddanego z Polskiego Związku Firm Deweloperskich, dopóki nie zmieni się ustawa o ochronie lokatorów, budownictwo na wynajem się nie rozwinie.