Ulga miałaby zastąpić od stycznia 2013 roku program dopłat do kredytów. Dziś roczne dopłaty z budżetu państwa do „Rodziny na swoim" to ponad 430 mln zł. W 2012 r. szacowane są na ok. 480 mln zł. Natomiast projektowany grant podatkowy kosztowałby państwo nie więcej niż ok. 250 mln zł rocznie (po trzech latach działania, bo na początku ok. 80 mln zł rocznie).
– Nowy program ma pomóc nie tylko indywidualnym osobom, chcącym kupić mieszkania, a nieposiadającym zdolności kredytowej, ale także firmom deweloperskim, spółdzielniom oraz towarzystwom budownictwa społecznego i bankom w rozruszaniu rynku mieszkaniowego – mówi Piotr Styczeń, wiceminister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej.(Patrz: zasady programu)
Jego zdaniem deweloperzy mogliby się również pozbyć dzięki uldze niesprzedanych dotąd mieszkań. A w nowo budowanych osiedlach, nawet w jednym budynku, część lokali mogliby sprzedawać komercyjnie, a część w ramach nowego projektu.
– Aby znaleźli się deweloperzy zamierzający inwestować w mieszkania na wynajem, chcemy stworzyć przepisy zbliżone do tych obowiązujących przy najmie okazjonalnym. Inwestor zyska więc bezpieczny najem i gwarancję stopniowej sprzedaży tych wynajmowanych mieszkań. Najemca będzie miał pewność, że wydawane przez niego pieniądze idą na spłatę kredytu dewelopera, a nie trafiają do kieszeni inwestora. Poza tym prawo najmu, prawo dochodzenia do własności będzie mogło przechodzić na następców prawnych – zapewnia wiceminister Styczeń.
Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej Reas, nie sądzi, aby nowy pomysł pomógł sprzedać deweloperom duże mieszkania, na które dziś najtrudniej znaleźć nabywców. – Jestem jednak zdecydowanym zwolennikiem rozwijania rynku najmu lokali. Aby to było możliwe, potrzebne są ulgi dla inwestorów budujących na wynajem. Im szybciej – tym lepiej, bo rynek może potrzebować takiego wsparcia już w 2012 roku – ostrzega Kirejczyk.