W ostatnich dniach pojawiało się wiele spekulacji na temat MdM, czyli „Mieszkania dla Młodych". Raz na spotkaniach branżowych było słychać, że rząd pewnie wycofa się z dopłat do kredytów, bo skoro deweloperzy krytykują program, który jest skierowany na rynek pierwotny, to po co ich uszczęśliwiać na siłę?

No a przecież budujący domy lada tydzień będą mieli dopłaty do budynków energooszczędnych. Z kolei kredyty hipoteczne nie biją rekordów popularności, więc może lepsze byłyby jakieś projekty mniej obciążające budżet państwa w trudnych czasach niż jednorazowe dopłaty dla kredytobiorców?

Innym razem słychać było, że program dopłat do kredytów ma być jednym z głównych punktów w „pakiecie opiekuńczym" państwa (ze żłobkami i „matkami pierwszego kwartału" łącznie), więc rząd się nie wycofa z MdM, bo nie będzie chciał mieć kolejnej grupy niezadowolonych na barkach. Nie mówiąc już o ministrze finansów.

Tymczasem w ubiegły piątek projekt ustawy o pomocy państwa w nabyciu pierwszego mieszkania przez młodych ludzi, czyli właśnie MdM, został podpisany przez ministra transportu i budownictwa i przekazany na posiedzenie Rady Ministrów. A to oznacza, że wbrew doniesieniom o rosnącej dziurze budżetowej dopłaty do kredytów mają szanse wejść na rynek od przyszłego roku (choć rząd zapowiadał je na lipiec br.).

Czy rzeczywiście Rada Ministrów szybko rozprawi się z MDM? To, co szkodzi deweloperom i ich klientom, to niepewność: czy program dopłat jednak będzie, a jeśli tak, to w jakim kształcie, no i od kiedy. Potrzebne jest w tej sprawie szybko jasne stanowisko.