Pomoc państwa ma polegać na dofinansowaniu wkładu własnego do kredytu hipotecznego, który zaciągną osoby do 35. roku życia, na swoje pierwsze własne M. O dopłatę będą mogły ubiegać się też osoby, które kupią od dewelopera lub zbudują dom jednorodzinny.

MdM ma chyba tyle samo zwolenników co przeciwników. Przede wszystkim oszukani czują się pośrednicy i sprzedający mieszkania na rynku wtórnym.

Uważają, że program faworyzuje lokale od deweloperów. Przeciwko MdM protestował także Związek Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa. Podnosił, że MdM uderzy w finanse osób, które budują już domy systemem gospodarczym, bo – na skutek zmiany przepisów – ten, kto rozpoczął inwestycję w 2013 r. albo wcześniej, straci możliwość zwrotu części podatku VAT za materiały kupowane od 2014 r.

Nie przypuszczam, że MdM doprowadzi do rewolucji na rynku. Na pewno jednak wesprze sprzedaż mieszkań deweloperskich z niższego segmentu oraz akcję kredytową banków. Już dziś doradcy finansowi spekulują, czy końcówka roku będzie gorąca, bo klienci będą chcieli  zadłużyć się bez wkładu własnego (od 2014 r. trzeba mieć go obowiązkowo), czy raczej wyników banków nie poprawi już w tym roku nic, gdyż wiele osób poczeka do stycznia na rządowe dopłaty.

Nie byłoby dobrze, gdyby niezdecydowani zadłużali się w obawie, że będzie drożej czy trudniej o kredyt od 2014 r. Pośpiech i strach to zwykle zły doradca.