Według GUS w kwietniu deweloperzy ruszyli z budową prawie 7 tys. mieszkań, o 37 proc. mniej rok do roku i 37 proc. mniej niż w marcu br., który okazał się wyskokiem: pierwszy raz po ośmiu miesiącach firmy zanotowały pięciocyfrowy wynik – 11 tys. – co zaczęło współgrać z danymi mówiącymi o odbiciu sprzedaży i wzmożonych rezerwacjach w związku z nadchodzącym programem „Bezpieczny kredyt”).
Tymczasem 7 tys. lokali to mało nawet na tle chłodniejszej inwestycyjnie II połowy ub.r. Po czterech miesiącach br. liczba mieszkań w uruchomionych projektach sięgnęła 30,4 tys., o 29 proc. mniej niż rok wcześniej.
Nieco lepiej wypadają statystyki pozwoleń. W kwietniu firmy dostały zielone światło na budowę 14,3 tys. lokali. To o 21 proc. mniej niż rok wcześniej, ale 8 proc. więcej niż w marcu i 37 proc. więcej niż średnio w styczniu i lutym. W ciągu czterech miesięcy liczba lokali z pozwoleniami wyniosła 48,5 tys., o 32 proc. mniej niż w bardzo rozgrzanym okresie rok temu.
– Informacje dotyczące sprzedaży nowych mieszkań zaczynają wskazywać na stopniowy, ale systematyczny powrót optymizmu nabywców, jednak dane o podaży sugerują, że deweloperzy podchodzą do sytuacji ze znacznie większą ostrożnością – mówi Agnieszka Mikulska, ekspertka rynku mieszkaniowego w CBRE. – Z perspektywy kwietniowych danych, marcowe ożywienie pod względem liczby rozpoczynanych mieszkań, wydaje się próbą wykorzystania odradzającego się popytu, ale bez przekonania o jego trwałości i charakterze. Deweloperzy mają duże zapasy inwestycji z pozwoleniami na budowę. To, że nie korzystają z nich, może wskazywać, że czekają na wyraźniejsze odbicie popytu bądź korzystniejsze warunki realizacji projektów (stabilizację kosztów budowy, poprawę warunków finansowania) – dodaje. Zdaniem ekspertki część deweloperów może oceniać, że inwestycje zaplanowane wcześniej są niedopasowane do bieżącego popytu.
– Zarówno jeżeli chodzi o przewidywany okres bardziej dynamicznego ożywienia sprzedaży, jak i stabilizacji kosztów budowy często wskazuje się drugą połowę roku. Może okazać się, że wówczas deweloperzy uzyskają dodatkowy impuls do rozpoczynania nowych budów, zwłaszcza jeżeli rosnący popyt wpłynie na istotne obniżenie oferty. Obecnie wielkość całkowitej oferty w odniesieniu do bieżącej sprzedaży w większości lokalizacji nie jest jeszcze niepokojąca, choć potencjalni nabywcy mogą mieć poczucie, że brakuje nowych projektów – podsumowuje Mikulska.