Mieszkaniowy rynek wtórny nieznacznie wygrywa z pierwotnym w ocenie Edyty Krakowiak z Warszawskiej Giełdy Lokali i Nieruchomości (WGLiN). – Nie jest to jednak duża przewaga – zastrzega. – Na rynku deweloperskim w Polsce jest kupowanych ok. 44 proc. mieszkań. To bardzo dużo w porównaniu z innymi krajami europejskimi.
Z analiz WGLiN wynika, że rynek pierwotny wygrywa w dzielnicach peryferyjnych, gdzie powstaje dużo nowych osiedli. – W centrum, gdzie nie ma miejsca na nowe inwestycje, lepiej wypada segment mieszkań z drugiej ręki – wskazuje Edyta Krakowiak. – Nieliczne powstające w śródmieściu projekty są skierowane do zamożnych klientów, których jest niewielu – zauważa.
I dodaje, że rynek pierwotny oferuje duży wybór małych dwu- i trzypokojowych mieszkań, bo deweloperzy dopasowywali się w ostatnich latach do preferencji klientów. – Lokale są budowane w nowoczesnych technologiach. Budynki są po prostu ładne, są windy i miejsca garażowe, a mieszkania mają dobre rozkłady – mówi przedstawicielka WGLiN. – Przede wszystkim jednak wszystko pachnie nowością – podkreśla.
Rynek wtórny zdecydowanie wygrywa z pierwotnym lokalizacją i osiedlową infrastrukturą. – No i bezpieczeństwo transakcji jest nieporównywalnie większe. Widzimy, co kupujemy. Nie ma ryzyka, że deweloper zbankrutuje lub nie wywiąże się z zobowiązań – mówi Edyta Krakowiak.
Z kolei Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse, ocenia, że klienci, którzy poszukują nowych mieszkań, rzadko są zamknięci na rynek wtórny. – Kupując nowy lokal, liczymy jednak na własne, w pełni autorskie aranżacje. Na rynku wtórnym w zasadzie nigdy nie znajdziemy mieszkania, które trafi w nasz gust w stu procentach. Wielu klientów rezygnuje też z zakupów lokali z drugiej ręki, aby dostać dopłaty do nowego mieszkania. Do niedawna umożliwiały to wysokie limity programu „MdM" – wyjaśnia.