– Deweloperskie banki ziemi się kurczą, liczba pozwoleń na budowy maleje, do tego mamy ograniczenia w obrocie ziemią – wylicza Marcin Miernik, dyrektor Działu Rynku Pierwotnego w Emmerson Realty pytany o sytuację na rynku nieruchomości. – Niedostateczna liczba planów zagospodarowania przestrzennego i konieczność ubiegania się o warunki zabudowy powodują
opóźnienia w inwestycjach. Wszystko to może pogorszyć sytuację na rynku pierwotnym, co odczujemy prawdopodobnie już w 2017 roku – przypuszcza. Dyrektor zwraca też uwagę na rosnące koszty budowy, co stopniowo przekłada się na wyższe ceny mieszkań.
Ostrożny jak inwestor
Tymczasem pierwsze półrocze, jak mówi Marcin Miernik, na rynku pierwotnym upłynęło pod znakiem dobrej koniunktury. Popyt na mieszkania napędzał program „MdM". Tegoroczna pula na dopłaty szybko się wyczerpywała, co mobilizowało klientów do zakupów. Kiedy pieniędzy na ten rok zabrakło, deweloperzy rozpoczęli przedsprzedaż inwestycji zaplanowanych na 2017 rok.
Michał Trejgis, wicekierownik działu sprzedaży w spółce Budotex z Wrocławia, ocenia, że pierwsze półrocze na rynku mieszkań było zadowalające, choć na pewno nie tak dobre, jak w 2014 roku.
– Nie było spektakularnych wydarzeń, które wstrząsnęłyby rynkiem. Na koniunkturę w najbliższych latach będzie mieć jednak wpływ kilka czynników – podkreśla Trejgis. – Po pierwsze, podniesiono marże kredytów do nieco ponad 2 proc. To reakcja na wprowadzenie podatku bankowego. Zwiększono też wkład własny do 15 proc., a w 2017 roku sięgnie on 20 proc.