Gdy mieszkamy w mieście, to chcemy, aby ktoś nas zapytał, czego potrzebujemy, poinformował nas o tym, jakie są zamierzenia inwestycyjne w naszej okolicy, co może się w niej zdarzyć. Chcielibyśmy też, aby część budżetu gminy wykorzystać na to, co dla nas jest ważne tutaj, gdzie mieszkamy. Może na kawałek chodnika albo na ławki z pergolą przed słońcem, placyk zabaw dla dzieci, siłownię plenerową, a może po prostu szpaler drzew. Taki lokalny fundusz obywatelski dla naszej minidzielnicy.
Bo mamy fundusze sołeckie w obszarach wiejskich, gdy te są częścią gminy miejskiej. Może warto szukać swoistego sołectwa miejskiego. Kiedyś były jurydyki miejskie, w niektórych miastach pozostały nawet ich nazwy. Jak mogłoby wyglądać sołectwo miejskie? Bo jego sens to ogólne zebranie wszystkich mieszkańców okolicy, a sołtys, który ich reprezentuje, może też uczestniczyć w sesjach rady gminy. Może też być rada sołecka, jeśli ustalą to wszyscy zainteresowani.
Nawet jeśli niedawno przybyliśmy do miasta, to jednak czujemy się jego mieszkańcami. Chcemy być zauważeni. Bo przecież każdy z nas uważa, że mieszka w ważnym dla niego miejscu tego miasta. Bo to był wybór i inwestycja, gdy kupował nieruchomość, mieszkanie. Warto, aby ta indywidualna inwestycja była wspierana aktywnością mieszkańców w okolicy. Bo to nie ta wielka dzielnica jest naszym miejscem w mieście. To ulica, może kilka z nich, gdzie spotykamy swoich sąsiadów, gdzie mamy swój sklep, może nawet park czy skwer. Wyprowadzamy psy i sprzątamy po nich.
Nasze dzieci bawią się w okolicy, gdy są małe. To jest to nasze miejsce w wielkim mieście, a nawet w tym mniejszym. Może więc warto, aby jednostki pomocnicze w rozumieniu ustawy o samorządzie gminnym odnosiły się do takich mikrodzielnic, aby oprócz dzielnic ze swoją oddelegowaną administracją miejską mogły również istnieć te mikrodzielnice. Bo te nasze miejsca pamiętamy, a nawet się do nich odwołujemy, gdy ktoś pyta, skąd jesteśmy.
Ale miasto też się rozrasta, bo włączane są do niego nowe obszary i mają one swoją etiologię, historię i swoich mieszkańców, którzy tam mieszkają i którzy mają prawo do swojego miejsca w mieście. Może wówczas fundusz obywatelski miast mógłby być dzielony tak, aby był wykorzystywany przez te sołectwa miejskie. Wtedy też warto, aby ruchy miejskie szukały tam swojej lokalnej identyfikacji. Bo przecież nie chcą chyba być namiastkami partii politycznych. Służą przecież mieszkańcom, którzy mieszkają w tych małych miejscach.