[b]Chodzi o to, że przez kilkadziesiąt lat administracja, czyli gmina, w zasadzie nie przeprowadzała żadnych remontów w budynku, a teraz oczekuje, że zrobią to nowi właściciele. Czy są w tej sprawie przepisy, czy zależy to od dobrej woli gminy?[/b]
(nazwisko do wiadomości redakcji)
[b]Odpowiada Janusz Gdański, Ogólnopolska Izba Gospodarki Nieruchomościami[/b]
– Faktycznie przez lata gminy godziły się na to, aby budynki ulegały postępującej dekapitalizacji, a teraz oczekują od byłych najemców, a aktualnych właścicieli lokali, aby ci ponieśli koszty wieloletnich zaniedbań. Na pierwszy rzut oka wydaje się więc, że nabywcy lokali w zdewastowanych budynkach komunalnych mają rację. Jednak trzeba wziąć pod uwagę szereg uwarunkowań.
Po pierwsze nie można całej winy przypisać gminom, które w 1990 r. zostały obdarowane zdekapitalizowanym majątkiem na podstawie tzw. ustawy komunalizacyjnej. Wcześniej właścicielem tych budynków był Skarb Państwa, czyli praktycznie nikt. Czynsz, który powinien umożliwić utrzymywanie zasobu nieruchomości w należytym stanie technicznym, był symboliczny, brany z sufitu. Zmieniło się to w 1994 r., kiedy weszła w życie ustawa o najmie lokali i dodatkach mieszkaniowych, która pozwalała na częściowe urealnienie czynszu, pozostawiając gminom prawo do samodzielnego jego określenia. Faktycznie jednak żadna gmina nie zdecydowała się na ustalenie czynszu na poziomie adekwatnym do stanu technicznego budynków z przyczyn, które można nazwać politycznymi (decydenci w trosce o wynik kolejnych wyborów samorządowych wykazywali swoiste miłosierdzie gminy i liczyli się z tym, że najemcy stanowią bardzo liczną grupę wyborców). Aktualnie czynsze mogłyby być urealnione, ale argument polityczny pozostał, podobnie jak niechęć nie tylko radnych, ale także gminnych urzędników, do gospodarki rynkowej.