• – Wysoki kurs euro przemawia za zadłużaniem się w tej walucie. Jeśli cena europejskiego pieniądza spadnie, to w dół pójdą też raty kredytowe oraz kwota pozostała do spłaty. Z drugiej strony, kto wie, jaki poziom może osiągnąć zwyżkujący kurs euro – mówi Mikołaj Fidziński, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl.
• Decyzja o zaciągnięciu kredytu powinna być suwerenną decyzją kredytobiorcy. Często jednak na jej ostateczny kształt w znacznym stopniu wpływają opinie doradców finansowych.
– A ci nie zawsze mówią wszystko. Dlatego przed wyborem waluty kredytu należy zaznajomić się z pojęciem ryzyka kursowego. Przez lata utarło się bowiem, że rata takiego kredytu walutowego jest zawsze niższa niż zobowiązania w złotych. O tym, że takie myślenie jest mylne, w bolesny sposób przekonali się zadłużeni we franku szwajcarskim – mówi Mikołaj Fidziński. – W połowie sierpnia raty niektórych kredytów denominowanych do szwajcarskiego pieniądza były wyższe niż raty kredytów złotowych zaciągniętych w analogicznych okresach. Co prawda w kontekście, całej kilkuletniej spłaty, zadłużeni we franku zapłacili w formie rat nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych mniej, ale kto wie, jak będzie w przyszłości.
• Ryzyko kursowe istnieje także w przypadku kredytów w euro. Na razie cena 5,30 zł za jedno euro, bo przy takim kursie raty dziś zaciągniętych kredytów w euro i złotych (przy założeniu niezmienności stóp procentowych) zrównałyby się, wydaje się nierealna. Ale podobnie myśleli o franku po 4 zł ci, którzy trzy lata temu zaciągali kredyty w szwajcarskiej walucie przy cenie 2 zł za franka.
• – Trzeba jednak pamiętać, że osoby decydujące się na kredyt w euro, niekoniecznie muszą go otrzymać. Banki wymagają bardzo dobrej zdolności kredytowej. Do pożyczenia takiej samej kwoty w ramach kredytu w złotych wystarczy czasem nawet kilkadziesiąt procent gorsza wiarygodność kredytowa – mówi Mikołaj Fidziński.