Chyba że budynek został znacznie przeceniony i wyróżnia się atrakcyjną ceną wśród innych w okolicy – wtedy ma szanse na zainteresowanie potencjalnych kupujących.

Na domy jest mniej chętnych nie tylko z powodu ich wysokich cen, w porównaniu z mieszkaniami. Po pierwsze, modę na życie za miastem, w odległości 20–30 km od pracy, mamy już za sobą. Część osób, którym przyszło się na co dzień mierzyć z dojazdami do biura i dowożeniem dzieci na zajęcia, próbuje nawet wrócić do miasta.

Po drugie, wiele osób – które mają wydać kilkaset tysięcy złotych pożyczonych z banku na 30 lat – woli kupić działkę w upatrzonej okolicy i wybudować dom według własnego pomysłu, niż przerabiać wnętrza po kimś.

Po trzecie, średni kredyt hipoteczny wynosi niespełna 200 tys. zł, więc jaki dom można kupić, dysponując takim budżetem? Ile osób jest w stanie wyłożyć drugie tyle, a raczej trzy razy tyle, aby zainwestować w skromne 100 mkw. z tarasem?

Alternatywą dla marzących o kawałku własnego trawnika są więc szeregówki od deweloperów. Te jednak także sprzedają się trudno, bo  wymagają wyłożenia co najmniej kilkuset tysięcy złotych dodatkowo na wykończenie. Wracamy zatem do blokowisk.