Chełbia modra, bo o niej tu mowa, oskarżana jest o to, że może człowieka groźnie oparzyć. Owszem, ma ona parzydełka i naprawdę wydziela paraliżujące substancje, dla ludzi jednak najzupełniej niegroźne. Można się więc spokojnie kąpać z tymi najpospolitszymi w naszym morzu meduzami.

Dla turysty, którego nastrój plaży skłania do zadumy, ten galaretowaty stwór może być wymarzoną ilustracją istoty życia. Bez przesady można rzec, że dzięki przejrzystości chełbia ukazuje, jak nikt inny na świecie, nagą prawdę o tym, co w tym życiu dla każdego zwierzęcia najważniejsze. Patrząc na nią, widzimy bowiem... same gonady i w zasadzie nic więcej! Nic chyba dobitniej nie przypomina, że żywe stworzenia to przede wszystkim nośniki genów, wpisane nieodwołalnie w wielkie dzieło rozrodu. Meduzę tę można też uznać za plażowego supernagusa, rozebranego przez naturę do tego stopnia, że ukazuje nam przede wszystkim to, co dla istnienia gatunku najważniejsze. Żaden golas z plaży dla nudystów nie może się z nią równać pod tym względem.

Chełbia jest przedstawicielem jamochłonów i zgodnie z tym chłonie pełną jamą ciała pokarm złożony z drobnych bezkręgowców, a produkty przemiany materii wydala tą samą drogą. Właściwie trudno się przez jej soczewkowatą powierzchnię dopatrzyć wewnątrz ciała jakichś wyrazistych narządów. Oczywiście, i ten nieskomplikowany twór natury ma pewien wewnętrzny porządek i zestaw funkcji, ale wyjaśnienie tego pozostawmy lepiej podręcznikom. Dodajmy więc jeszcze tylko, że na powierzchni szklistego ciała zgrupowane są w kilku zestawach komórki zmysłowe wrażliwe na światło, substancje chemiczne i dźwięki. Czy jednak naprawdę meduza widzi, czuje i słyszy? To sobie naprawdę trudno uzmysłowić.

Ale że się rozmnaża - to pewne. I to na dwa sposoby. Stosowane na zmianę. Zimą przez podział. W erotyzujące nie tylko ludzi ciepłe lato bardziej po naszemu, czyli płciowo. Larwy, zwane planulami, w chłodnej porze roku tkwią przytwierdzone do podwodnych kamyków i muszelek. Z czasem zmieniają się w kieliszkowate polipy. Te rosną, agdy nastanie sprzyjający czas, czyli przedwiosenne słońce przygrzeje, a woda się ociepli, zaczną się rozpadać na talarki, dające początek przyszłym, niezależnie bujającym wśród fal meduzom. W przeciwieństwie do polipów, są jednak obdarzone płcią. Gdy więc przyjdzie lato i w pełni dorosną, każda meduza znajdzie sobie drugą meduzę, poczym połączą się swymi, dla nas mało zauważalnymi otworami gębowymi w żarliwym pocałunku, który zarazem jest aktem przekazania komórek rozrodczych.

Potem samica wyda na świat planule i wraz z samcem dokona żywota. Ich nieskomplikowana biologiczna rola jest bowiem skończona. Ale na razie oddają się letniej godowej euforii nie mniej niż wczasowicze zapełniający nadmorskie kurorty. Przejrzyste, podobne kroplom jamochłony potrafią na plażach tworzyć nie gorsze stada niż dwunożni plażowicze. Nieraz można oglądać nawet tysiące tych przezroczystych supergolasów. Jak co roku w Chałupach, gdy zaczyna się upał...