Pod jego wpływem mięśnie nabiorą kształtu, organizm stanie się bardziej wytrzymały, a nawet dojdzie do spalania tkanki tłuszczowej. Co prawda udało się to dopiero u myszy, ale uczeni są dobrej myśli. Uważają, że kwestią czasu jest uzyskanie takich samych rezultatów u człowieka. Wyniki najnowszych badań prof. Evansa publikuje pismo „Cell”.
Amerykanie przeanalizowali działanie dwóch leków, które miały pomóc w stymulacji metabolizmu mięśniowego. Pierwszy, o roboczej nazwie GW1516, oddziaływał na zaprzęgnięty w ten proces gen PPAR delta. Samo jego podanie nie zmieniło wyników, jakie podczas wysiłku fizycznego osiągały gryzonie. Udało się to dopiero po tym, jak uczeni zmusili dodatkowo zwierzęta do codziennych 50-minutowych ćwiczeń. Polegały one na bieganiu po umieszczonym w klatce kołowrotku. Wówczas zauważalna była znaczna, bo sięgająca aż 77 proc., poprawa wytrzymałości myszy (w porównaniu z zwierzętami ćwiczącymi, którym nie podawano żadnego środka).
Naukowcy wzięli pod lupę jeszcze jedną substancję, AICAR. Ona z kolei miała wpływać na inny z genów (AMPK) również odpowiadający za mięśniowy metabolizm. Po czterech tygodniach jej stosowania myszy były w stanie biec niemal o jedną czwartą dłużej i o 44 proc. dalej niż te, które nie otrzymywały żadnego wspomagania. Tym razem poprawę wyników udało się uzyskać bez dodatkowego treningu.
Co ciekawe, oba lekarstwa były już badane przez naukowców. Tyle że ich zastosowanie miało być zupełnie inne. AICAR miał służyć do zapobiegania komplikacjom po operacji założenia tzw. bajpasów. Wcześniejsze badania dowiodły zaś, że może być on również pomocny w walce z nadwagą.
Prof. Evans i jego współpracownicy wierzą, że ich praca pomoże w przyszłości ludziom cierpiącym na otyłość czy cukrzycę, w przypadku których wysiłek jest wskazany. Podawanie ćwiczeń w pigułce może również okazać się niezwykle przydatne w przypadku obłożnie chorych. Nie mówiąc, że wielką chrapkę mogą mieć nań zdrowi sportowcy. Ale uczeni przedsięwzięli zawczasu odpowiednie kroki i przygotowali się również na taką ewentualność. – Prowadzimy badania nad testami, z pomocą których będzie można zmierzyć obecność tych substancji we krwi i moczu – tłumaczy dziennikowi „The Guardian” dr Vihang Narkar, członek zespołu. – Współpracujemy w tym celu ze Światową Agencją Antydopingową (WADA).