Odpowiedź tkwi w Delcie Dunaju. Geolodzy z Woods Hole Oceanographic Institution (WHOI) wraz z dwoma rumuńskimi kolegami na podstawie badań delty doszli do wniosku, że powódź, owszem była, ale na znacznie mniejsza skalę niż dotąd uważali naukowcy. Sprawozdanie publikują w najnowszym wydaniu magazynu „Quaternary Science Reviews”.
Naukowcy, wzorem badaczy lodów Arktyki, pobrali próbki warstw gruntu z wydrążonych otworów. Doszli do wniosku, że poziom Morza Czarnego od tamtego czasu podniósł się o 30 metrów, a nie — jak sugerowały wcześniejsze badania nawet o 80 metrów — Nie znaleźliśmy dowodów na katastrofalną powódź o której wspominają niektóre badania — powiedział Liviu Giosan z WHOI.
10 tys. lat temu, pod koniec ostatniego zlodowacenia, Morze Czarne było jeziorem odciętym od Morza Marmara i oddzielonym garbem Bosforu od Morza Śródziemnego. Dyskusja naukowa od lat koncentruje się na zagadnieniu: kiedy poziom morza wzrastał zasilany woda z topniejącego lądolodu i czy woda przerwała naturalna tamę w postaci Bosforu i wdarła się wielka falą zalewając tereny nad Morzem Czarnym i zniosła cywilizację wczesnego neolitu w tym rejonie?
Naukowcy pobrali próbki z głębokości do 42 metrów poniżej dzisiejszego poziomu gruntu ujścia Dunaju. Sprawdzili pozostałości fauny i flory. — Jako wyznacznik poziomu morza uznaliśmy te warstwę, gdzie występowały formy charakterystyczne dla doliny Dunaju. Te lądowe organizmy nie mogły być pomylone z żadnymi innymi — powiedział Giosan.
Po analizie próbek naukowcy doszli do wniosku, że delta Dunaju ukształtowała się jeszcze przed podniesieniem się poziomu Morza Czarnego. Badacze odtworzyli kształt pierwotnego ujścia rzeki. Poziom jeziora do którego wówczas wpadała był 30 metrów niżej, niż dzisiaj Morza Czarnego. Choć naukowcy nie wiedza jak wysoka fala przelała się przez Bosfor, to wzrost poziomu morza określili na 5 — 10 metrów.