Zapewne wyprodukowano go w latach 40-60 n.e. Jest to piąty tego rodzaju okaz na świecie.
Znaleziono go w bardzo dziwnym miejscu, niepasującym do przedmiotu tak misternej roboty. Poszedł na dno wraz ze zwykłym statkiem przewożącym najbardziej masowy i najmniej cenny towar, jakim są kamienie budowlane. Właśnie wśród nich został znaleziony, na dnie ładowni, jakby ukryty. Statek zatonął prawdopodobnie podczas powodzi – gwałtownego przyboru rzeki. Dziś rzeka ma w tym miejscu głębokość 6 metrów. Statek spoczywa pod grubą, dwumetrową warstwą mułu naniesionego przez wodę w ciągu dwóch tysiącleci.
Nie wiadomo, dlaczego tak elegancki przedmiot znalazł się w ładowni jednostki przewożącej tak pospolity ładunek.
– Nie wiadomo, czy miał być prezentem dla kogoś, rodzajem łapówki, czy padł łupem złodziei. Można sobie wyobrażać różne warianty tej zagadki – mówi dr David Djaoui, archeolog i płetwonurek z Muzeum Regionalnego w Arles, do którego trafiają wszystkie zabytki wydobyte z zatopionego portu.
Wstępne oględziny, a potem dokładne analizy chemiczne, wykazały, że gliniany świecznik nigdy nie był używany, nigdy nie płonęły w nim knoty zanurzone w oliwie. Ten elegancki, luksusowy przedmiot ma 30 centymetrów średnicy i 20 ramion zakończonych oliwnymi lampkami.