18 lipca 1915 roku storpedował go austrowęgierski okręt podwodny U4. Spośród załogi liczącej 550 osób śmierć poniosło 53 marynarzy. W momencie gdy trafiła go torpeda, krążownik ostrzeliwał nadbrzeżną linię kolejową. Według relacji naocznych świadków poszedł na dno w ciągu zaledwie trzech minut.
Archeolodzy od dawna poszukiwali tego wraku. Badacze dotarli do wzmianek archiwalnych o tym okręcie, ale jego samego nie potrafili odnaleźć. Dopiero teraz dokonali tego płetwonurkowie z chorwackiego stowarzyszenia „Dragor Lux” mieszczącego się w Zagrzebiu.
— Dostaliśmy się z kamerą do wnętrza kadłuba, dokonaliśmy jego pomiarów. Nie ma wątpliwości, że jest to wrak włoskiego krążownika „Giuseppe Garibaldi” — powiedział Drazen Goricki, który kieruje ekipą płetwonurków.
Jest to wspaniały zabytek techniki. Zwodowano go w 1899 roku we włoskiej stoczni Ansaldo (Genua). Miał 111,8 metra długości, 18,2 metra szerokości, 7350 ton wyporności i 6,9 metra zanurzenia. Napędzały go dwie śruby poruszane silnikami o łącznej mocy 14 tys. KM. Krążownik uzbrojony w 30 dział i cztery wyrzutnie torped osiągał maksymalną prędkość 19,5 węzła. Przy prędkości 10 węzłów miał zasięg 4400 mil morskich.
Zdaniem chorwackich archeologów w Adriatyku spoczywa około 2 tysięcy dobrze zachowanych wraków z różnych epok. Dotychczas zlokalizowano zaledwie około 100.