Przebicie się przez ziemską skorupę i dotarcie do górnej części tzw. płaszcza to zadanie nie mniej wymagające technicznie niż lot na Księżyc. Nikt dotąd tego nie zrobił. Rekordzistom da ogromny prestiż i korzyści naukowe.
Jakie? Badacze liczą, że obserwując zjawiska głęboko pod powierzchnią, będziemy mogli przewidywać trzęsienia ziemi. Już to samo wystarczyłoby, aby sprawą zainteresować Japończyków. A to nie koniec – badania Ziemi na głębokości kilkunastu kilometrów przyniosą dane geologiczne dotyczące historii planety i życia na niej. Kto wie, może nawet znajdziemy tam nieznane dziś istoty.
Pływająca wiertarka
Badania mają odbywać się z pokładu japońskiego statku badawczego „Chikyu". Jednostka ma 210 m długości i 38 szerokości. Zabiera 150 osób, z czego jedna trzecia to naukowcy. Umieszczona na śródokręciu konstrukcja służąca do wiercenia pod dnem ma 70 metrów wysokości. Statek jest wyposażony aż w siedem pędników umożliwiających utrzymywanie go precyzyjnie w jednym miejscu podczas prowadzenia badań. Obecnie „Chikyu" bada przyczyny ostatniego katastrofalnego trzęsienia ziemi w 2011 roku.
Jak głęboko może sięgnąć „Chikyu"? Do ok. 7 – 10 km pod morskim dnem, które może znajdować się 2500 metrów pod powierzchnią wody. Już teraz światowy rekord głębokości należy właśnie do Japończyków (7,7 km pod wodą), którzy odebrali go Amerykanom (słynny „Glomar Challenger" dowiercił się zaledwie kilkaset metrów płycej).
Wielka dziura
Te 10 kilometrów to absolutne minimum. Zdaniem naukowców tyle wystarczy, aby się przebić przez skorupę Ziemi. Ma ona grubość od ok. 5–10 kilometrów pod morskim dnem do 30–50 km pod kontynentami. Niżej rozciąga się górna warstwa płaszcza. Między skorupą i płaszczem znajduje się zaś cel naukowców – tzw. nieciągłość Mohorovičicia (Moho). To mierząca kilkaset metrów warstwa oddzielająca skorupę od górnej warstwy płaszcza. Według naukowców to tam kryje się rozwiązanie wielu tajemnic tektoniki płyt.