Współczesny tryb życia – siedząca praca, odpoczynek na siedząco przed telewizorem, komputerem, ekranem kinowym – nie sprawia, że bilans energetyczny tak żyjących ludzi, w dodatku jadających obficie, różni się w sposób zasadniczy od „dzikusów" uganiających się za zwierzyną.

Dzienny bilans energetyczny współczesnych mieszkańców Europy nie odbiega od takiego bilansu ludzi z plemienia Handza w Tanzanii, zajmujących się wyłącznie łowiectwem i zbieractwem. Tak wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z New York Consortium in Evolutionary Primatology. Zespołem kierował dr Herman Pontzer. Wiadomość o badaniach zamieszcza pismo „PLos One".

Plemię Handza żyje w Tanzanii, jest już na wymarciu, liczy niespełna 1000 osób. To ostatni afrykański lud włącznie łowiecko-zbieracki. Amerykańscy badacze porównywali ilość wydatkowanej energii przez tych ludzi, rolników boliwijskich oraz mieszkańców miast Europy i Ameryki Północnej. Okazuje się, że jest ona na podobnym poziomie. Mimo to otyłość jest problemem tylko mieszkańców miast (poziom tłuszczu w organizmie u ludzi z plemienia Handza wynosi średnio 13,5 proc., u rolników boliwijskich 16 proc., wśród badanych mieszkańców miast 22,5 proc.).

– Wyniki naszych analiz podważają przekonanie, że siedzący tryb życia powoduje, iż spalamy mniej kalorii niż nasi myśliwscy przodkowie, a to przyczynia się do plagi otyłości. Okazuje się, że wiedza o fizjologii człowieka jest jeszcze w powijakach, powodów należy się doszukiwać w fizjologii w powiązaniu z dziedzictwem ewolucyjnym – uważa dr Herman Pontzer.