Więc dlaczego my, mężczyźni, nie mielibyśmy poświęcić równie dużo czasu i uwagi na wybranie trunku idealnego na tę wyjątkową noc? Ktoś powie – proste, kupmy szampana (tylko pamiętajcie, że prawdziwy szampan pochodzi wyłącznie z Szampanii!). W porządku, to bezpieczne wyjście, ale, jak wiecie, ja lubię rozwiązania nieoczywiste. Świat win musujących jest o wiele bogatszy i pełen drobnych niuansów, które zabawę w eksploratora czynią naprawdę interesującą.
Zapraszam zatem do oddalonego o niemal 700 kilometrów w linii prostej od Szampanii regionu Wenecja Euganejska, zwanego po włosku Veneto. To tu, na stromych wzniesieniach sięgających 500 metrów n.p.m., uprawia się białe winogrona Prosecco, które w 2009 r. Unia Europejska na mocy swoich przepisów o ochronie produktów przechrzciła oficjalnie na Glerę, a nazwę „prosecco" zostawiła dla wina. Zaznaczmy od razu, że „prosecco" to nie synonim włoskiego wina musującego. Rzadko, ale spotyka się prosecco „fermo" czy też „tranquillo", które gazu nie ma. Dla jasności jednak – będę używał nazwy prosecco w popularnym odniesieniu do wina z bąbelkami.
Prosecco to bezpretensjonalne, przez wiele osób niedoceniane wino. Jest rześkie, lekkie i delikatne. Kolor – słomkowy, czasem z zielonkawym refleksem. Ma w sobie nuty jabłek, gruszek i migdałów. Najlepsze prosecco robi się wyłącznie ze szczepu Glera, ale dopuszczalny jest również maksymalnie 15-proc. dodatek Pinot Blanc i Pinot Grigio. Czym różni się od szampana? Przede wszystkim metodą produkcji. Wtórna fermentacja (ta, która daje winu bąbelki) odbywa się nie w butelkach, ale w zamkniętych hermetycznie zbiornikach z nierdzewnej stali, gdzie do wina dodaje się mieszankę cukru i drożdży. Powstaje dwutlenek węgla, który zmienia wino na musujące. Po kilku miesiącach wino jest butelkowane pod ciśnieniem. Świat zna ten sposób produkcji jako metodę Charmat (od nazwiska Eugene'a Charmata, francuskiego winiarza, który ją spopularyzował), choć, o ironio, jej wynalazcą był Włoch Federico Martinotti. Taka produkcja jest tańsza i szybsza niż tradycyjna, szampańska, bo zabutelkowane wino nie musi już dojrzewać co najmniej kilka lat. Jest to niezbędne dla szampana, by wydobyć jego smak, natomiast w przypadku prosecco odebrałoby mu świeżość.
To wino najlepiej wypić rok–dwa od daty produkcji. Kupując, zwróćcie uwagę na oznaczenie „spumante" lub „frizzante". Pierwsze będzie miało więcej naturalnego gazu. Frizzante będzie zaledwie perliste, ale omijajcie butelki o najniższej cenie. Ryzykujecie gwałt na swoich kubkach smakowych, bo niektórzy złaknieni zysku producenci, zamiast poczekać na naturalne bąble, tłoczą dwutlenek węgla do swoich butelek niczym do puszek z napojami gazowanymi. Bardziej czy mniej musujące prosecco będzie zawsze brut, czyli wytrawne, extra dry – mniej wytrawne, lub dry – jeszcze mniej wytrawne, idące w stronę słodkawego.
Dobrym przykładem klasycznego prosecco spumante extra dry jest wino z winnicy Farina. Stoi za nią 500 lat tradycji i doświadczenia winiarskiego! Prosecco jest u nich produkowane u boku takich legend jak amarone i valpolicella. Skoro tak szanowana firma zabiera się za prosecco, niech żaden snob nie kręci nosem, że to licha, nowoczesna podróbka szampana.