Zaskakujące odkrycie amerykańskich pediatrów. Lek używany do walki ze śpiączką afrykańską i innymi tropikalnymi chorobami pasożytniczym ma szansę się stać cudowną bronią przeciw zaburzeniom autystycznym. Eksperymenty przeprowadzono na razie tylko na zwierzętach. Efekt jest jednak tak dobry, że naukowcy jeszcze w tym roku rozpoczną testy z udziałem dzieci ze spektrum autystycznym.
O obiecujących doświadczeniach zespołu prof. Roberta Naviaux, pediatry i patologa z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego informuje najnowsze wydanie „Translational Psychiatry". Według samych badaczy droga do opracowania terapii dla ludzi jest jeszcze daleka, ale odkrycie daje nadzieję pacjentom i ich rodzinom.
Wokół komórki
Jak tłumaczy sam prof. Naviaux, pomysł wziął się z przekonania, że jednym z problemów w autyzmie jest nieprawidłowa komunikacja między neuronami: kiedy komórki są atakowane przez bakterie czy wirusy, zaczynają się zachowywać „defensywnie".
– Komórki działają wtedy jak państwa na wojnie. Gdy rośnie zagrożenie, usztywniają swoje granice. Nie ufają sąsiadom. A bez ciągłej komunikacji z tym, co na zewnątrz, komórki zaczynają inaczej funkcjonować. W przypadku neuronów oznacza to, że mają mniej połączeń z sąsiadami – tłumaczy prof. Naviaux. – Można na to spojrzeć w ten sposób: kiedy komórki przestają ze sobą rozmawiać, dziecko również przestaje mówić.
Jeżeli takie zakłócenia komunikacyjne mają miejsce w młodości, może dojść do zaburzenia rozwoju. Niekiedy te uszkodzenia są trwałe.