Tekst powstał w ramach cyklu wspierania polskiej medycyny
Jak podaje GUS w „Atlasie demograficznym”, najczęstszą przyczyną zgonów Polaków pozostają choroby układy krążenia, stanowiąc średnio ok. połowy zgonów. Problemy kardiologiczne określa się niekiedy jako epidemię XXI wieku.
Kardiolodzy alarmują, że bez zmiany systemu ochrony zdrowia w obszarze chorób serca, umieralność będzie wzrastać. Tym bardziej że w 2017 r. odnotowano 16–17 tys. dodatkowych zgonów. Niektórzy specjaliści upatrują przyczynę tego stanu w niewłaściwym rozlokowaniu środków w systemie ochrony zdrowia i opieki nad pacjentem kardiologicznym. Inni zaś wskazują, że dodatkowe zgony nie są związane z chorobami serca, ale smogiem i grypą.
3 października na konferencji organizowanej w Warszawie przez Koalicję „Serce dla kardiologii” prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Jacyna zaapelował do dziennikarzy, aby sprawdzali otrzymywane dane, ponieważ nie zawsze są one rzetelne. Stwierdził, że jeden z profesorów stosuje „buszmeńskie” metody, podając jako przyczynę wzrostu liczby zgonów o 16 tys. zmianę wycen w kardiologii interwencyjnej. Być może to skrót myślowy, podający za przyczynę śmierci głównie choroby sercowo-naczyniowe.
Andrzej Jacyna określił to uzasadnienie jako kompletną bzdurę, twierdząc, że w całej Europie odnotowano wzrost zgonów w okresie zimowym na przełomie lat 2016 i 2017.