Jak podkreślał amerykański naukowiec, porównanie miasta do żyjącego, oddychającego organizmu nie jest niczym nowym. Podobnie jak termin metabolizm miasta. Ale nowe odkrycia wiążące zdrowie mieszkańców miast np. z poziomem zanieczyszczenia powietrza sprawiają, że te porównania nabierają innego wymiaru. Chodzi nie tylko o bezpośredni efekt dla zdrowia ludzi mieszkających w zadymionych spalinami centrach, ale też m.in. o uprawy w okolicach miast i niszczone ekosystemy.
Przykłady? Wysoka temperatura i warunki atmosferyczne w Kalifornii przyczyniają się do powstawania i utrzymywania się legendarnego smogu nad Los Angeles. Tak samo jest w Meksyku, gdzie dodatkowo ukształtowanie terenu zatrzymuje trujące chmury.
– To bardzo poważny problem dla mieszkańców tego miasta. Wysoki poziom cząsteczek trujących substancji w atmosferze przekłada się na wzrost liczby przedwczesnych śmierci. Badania wykazują, że każde 10 mikrogramów tych cząsteczek w metrze sześciennym powietrza przekłada się na wzrost liczby zgonów o 10 proc. To zaś oznacza skrócenie średniego czasu życia o niecały rok – przekonywał dr Kolb. – Rośnie liczba przypadków chorób dróg oddechowych oraz hospitalizacji.
3,2 mld ludzi mieszka dziś w miastach, wynika z danych ONZ
Ponad połowa populacji świata mieszka dziś w miastach. Największe metropolie rosną, gwałtownie przybywa miast mających ponad 10 mln mieszkańców. Według różnych danych jest ich dziś od 19 do ponad 25. Skąd ta różnica? Wszystko zależy od tego, gdzie wytyczona zostanie granica miasta, do której liczyć się będzie ludzi.
Niezależnie od metody badań liderem wśród metropolii jest Tokio z ok. 35 mln mieszkańców. Na kolejnych miejscach (tu pojawiają się różnice w zależności od metody liczenia) znajdują się Nowy Jork, Meksyk, Sao Paulo, Seul i Delhi.