Ale Microsoft sięgnął po nową broń – zamiast oferować tylko wyświetlanie linków, daje również gotowe odpowiedzi na proste pytania.
Tych odpowiedzi ma dostarczać inna wyszukiwarka – Wolfram Alpha. To dzieło brytyjskiego fizyka Stephena Wolframa, który sam woli o nim mówić jako o bazie wiedzy, a nie zwykłej wyszukiwarce. Wolfram Alpha działa bowiem nieco inaczej niż na przykład Google. Zamiast listy wyników (które mogą, ale nie muszą zawierać interesujące nas materiały i w które trzeba samemu klikać), brytyjska wyszukiwarka sama ułoży dla nas odpowiedzi. Wolfram Alpha może m.in. dać nam odpowiedź na pytanie o wysokość Mount Everestu, stolicę Polski, prognozę pogody czy... kaloryczność potraw. A ponieważ najpopularniejszym dotąd dziełem Wolframa jest pakiet obliczeniowy Mathematica, jego wyszukiwarka daje sobie też radę z najbardziej skomplikowanymi przeliczeniami.
Wykorzystywanie danych z Wolfram Alpha przez wyszukiwarkę Bing zapowiadane było już w połowie tego roku. Teraz wiadomo, że współpraca polegać będzie m.in. na udzielaniu informacji zdrowotnych i medycznych, dotyczących diety – i oczywiście matematyki. Początkowo będzie obejmować tylko użytkowników w Stanach Zjednoczonych.
Do czego taka postać wyszukiwarki internetowej może być przydatna? Oto jak tłumaczą to Tracey Yao i Pedro Silva na oficjalnym blogu Microsoft Bing: „Jeżeli możemy poprawnie odgadnąć intencje użytkownika, będziemy w stanie zaoferować odpowiedzi znacznie lepsze niż niekończąca się lista linków. Mamy sezon grypy i chcemy mieć mocny układ odpornościowy. Co ma więcej witamin – pomarańcze czy kiwi? Albo przygotowujemy się do sezonu narciarskiego. Więcej potrzebnego białka jest w kurczaku czy w steku?”.
Dodatkową zaletą wykorzystania informacji z Wolfram Alpha w Bing jest to, że odpowiedzi są przygotowywane tylko na podstawie sprawdzonych i wiarygodnych źródeł informacji. Dane są zaś przygotowywane przez zespół liczący ok. 100 osób. Microsoft w Bing oferuje również inne usługi bezpośredniego wynajdywania informacji – m.in. o przesyłkach kurierskich, biletach lotniczych, sporcie, giełdzie, słownikowe i encyklopedyczne. Czy to wystarczy, aby skusić użytkowników do porzucenia Google i skorzystania z mniej znanego konkurenta? I czy określenie „wybingować” ma kiedykolwiek szansę zastąpić „wyguglać”?