Gdy hakerzy ukradli z serwera Uniwersytetu Wschodniej Anglii 3 tysiące dokumentów oraz ponad tysiąc prywatnych e-maili naukowców zajmujących się ociepleniem klimatu, w środowisku klimatologów zawrzało. Upubliczniona korespondencja sugeruje, że naukowcy manipulowali danymi, by udowodnić tezę o gwałtownych zmianach klimatycznych.
[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/artykul/396168.html]Wideo komentarz Bronisława Wildsteina[/link][/b][/wyimek]
Phil Jones, dyrektor instytutu, z którego ukradziono korespondencję, chwalił się w jednym z e-maili, że wykonał „sztuczkę Mike’a” pozwalającą ukryć niekorzystne dane dotyczące zmian temperatury. „Te e-maile zapierają dech w piersiach” – stwierdził Stephen McIntyre, autor bloga climateaudit.org, który od lat kwestionuje część danych dotyczących zmian klimatu. Wielu klimatologów uważa podobnie i żąda publicznego dochodzenia w tej sprawie, jeszcze przed grudniowym szczytem w Kopenhadze, gdzie liderzy 192 państw mają dyskutować o redukcji emisji gazów cieplarnianych.
Część komentatorów nie ma jednak złudzeń. „Dowody wskazujące na rosnący udział człowieka w globalnym ociepleniu są tak szeroko akceptowane, że ujawnione materiały nie wpłyną raczej na dyskusję” – przekonuje na łamach „New York Times” Andrew C. Revkin. Są jednak i tacy, którzy uważają, że e-maile naukowców to dowód na to, że teza o globalnym ociepleniu to humbug.
– To absolutnie nonsensowne – mówi „Rz” Kevin Trenberth, klimatolog z National Center for Atmospheric Research, którego e- maile też zostały ujawnione. W jednym z nich znalazło się m.in. zdanie: „Prawda jest taka, że w obecnej chwili nie możemy wytłumaczyć braku ocieplenia – i to jest farsa, że nie możemy”. – Za pomocą błędnych cytatów i zdań wyrwanych z kontekstu ktoś próbuje przekonać ludzi do wyciągania fałszywych wniosków. Globalne ocieplenie to fakt i nie ma wobec tego żadnych wątpliwości – wyjaśnia Trenberth.