Archeologom udało się z tysięcy fragmentów rozbitych rzeźb odtworzyć wojowników. Rzeźby naturalnej wielkości zostały rozbite w drobny mak przez wrogów w połowie pierwszego tysiąclecia p.n.e.
To jedyne kamienne posągi wojowników znalezione na terenie Europy. Mimo, że znacznie mniej liczne niż sławna terakotowa armia z Chin, posągi z Sardynii są starsze od nich o dobre 500 lat.
Po ośmiu latach prac konserwatorskich udało się naukowcom złożyć z kawałeczków 25 z 33 oryginalnych rzeźb. Są wśród nich wizerunki łuczników i szermierzy. Zbroje chronią ich piersi i ramiona, na głowach mają rogate hełmy, część z nich - „bokserzy " - trzymają w lewej ręce nad głową uniesione tarcze. Rzeźby oryginalnie stanowiły „ochronę" grobów z epoki żelaza pochowanych w VIII w. p.n.e. Badacze przypuszczają, że rzeźby przedstawiały konkretne pochowane osoby i miały zapewnić im życie wieczne.
Ale kilka wieków później Kartagińczycy (z terenów dzisiejszej Tunezji ) najechali wyspę a rzeźby i kapliczki wokół twierdzy Sardyńczyków rozbili. Archeolodzy doliczyli się 5 tys. fragmentów rzeźb. Wygląda na to, że kamienna armia była dla najeźdźców ważnym symbolem władzy miejscowych.
Miejsce to zostało porzucone i zapomniane. Kartagińczycy utrzymali się na wyspie aż do przybycia Rzymian, potem wyspę najechali Wandalowie, trafiła do Cesarstwa Bizantyjskiego, potem była we władaniu różnych dynastii europejskich, aż w końcu stała się częścią Włoch.