Najmniejsza wyspa tego hiszpańskiego archipelagu, El Hierro (jej nazwa oznacza Żelazo, powierzchnia wynosi 278 km kw.), stała się laboratorium ekologicznym in vivo. 30 lat temu pojawił się ambitny projekt zapewnienia wyspie autonomii energetycznej w oparciu wyłącznie o odnawialne źródła energii. Projekt został w pełni zrealizowany dopiero po upływie 30 lat.
Wprawdzie wyspę zamieszkuje na stałe tylko niespełna 11 tys. osób (10 162, dane z ostatniego spisu ludności z 2003 r.), ale przebywa na niej, w licznych hotelach i pensjonatach, kilkakrotnie więcej turystów. Od teraz energia odnawialna zaspokaja całe zapotrzebowanie wyspy, autochtonów i przybyszów.
El Hierro jest najbardziej wysunięta na południe w archipelagu. Jej suche gleby nie należą do urodzajnych, naturalne zasoby słodkiej wody są zbyt skąpe dla miejscowego rolnictwa, mieszkańców i turystów – prawie 100 proc. przybyszów przewija się przez miejscowe lotnisko.
Współczesna technologia pozwala rozwiązać problem wody pitnej, służą do tego odsalarnie wody morskiej. Ale dotychczas, do ubiegłego roku, rocznie wyspa musiała sprowadzać 6 tys. ton ropy na potrzeby elektrowni (wytwarzała połowę energii niezbędnej na El Hierro) i odsalarni oceanicznej wody.
Megawaty z powietrza
Zapoczątkowany 30 lat temu program miał to zmienić, i zmienił. Wyspa jest autonomiczna pod względem energetycznym, czerpie energię tylko ze źródeł odnawialnych. Położenie geograficzne – na Oceanie Atlantyckim – sprawia, że El Hierro jest idealnym miejscem do wykorzystywania wiatru do produkcji energii elektrycznej. Wieje tam praktycznie przez cały rok. Dlatego obecnie energia wiatrowa pokrywa 80–85 proc. zapotrzebowania. Pięć wiatraków, każdy wysokości 64 m, wytwarza w sumie 11,5 MW. Brakujące 15–20 proc. energii zapewnia elektrownia wiatrowo-wodna.