1 lipca amerykański dentysta Walter Palmer, polując z przewodnikiem, wywabił słynnego lwa Cecila będącego pod ochroną z terytorium Parku Narodowego Hwange w Zimbabwe, ranił go z kuszy, dobił strzałem z broni palnej po 40 godzinach agonii. Pomagający mu przewodnik odciął lwu łeb i zdarł skórę – wyborowy strzelec tego nie potrafił, choć przecież po to uśmiercił to zwierzę, aby zdobyć myśliwskie trofeum. 3 lipca inny cudzoziemski kłusownik, którego nazwiska nie ujawniono, ustrzelił kolejnego lwa z Parku Narodowego Hwange. Policja nie zdołała go zatrzymać, wyjechał z Zimbabwe ze skórą.
Nie zdążyły ucichnąć pomruki oburzenia, gdy w sieci pojawiło się zdjęcie Sabriny Corgatelli, księgowej pracującej na amerykańskim uniwersytecie (w stanie Idaho), nad ciałem zastrzelonej żyrafy. Zdjęcie sama umieściła w sieci. Kładła trupem także antylopy, foki, bawoły, co tylko nawinęło się pod lufę. Liczy na podziw świata. Za bezduszność?
Na szczęście właśnie tak myślą o tego rodzaju, pożal się Boże, myśliwych rzesze ludzi niezaczadzonych trofeowym snobizmem. 400 tysięcy osób podpisało petycję skierowaną do amerykańskich linii lotniczych Delta, w której domagają się zakazu przewożenia na pokładach samolotów myśliwskich trofeów. Delta lata do wielu miast afrykańskich z wielu miast amerykańskich (między innymi z Minneapolis, gdzie mieszka Walter Palmer). Petycja poskutkowała. Co więcej, dobrowolnie zakaz taki wprowadziły American Airlines oraz United Airlines.
Jeśli ktoś myśli, że mania trofeowa dotyczy tylko USA, jest w błędzie. W Polsce nie są niczym nadzwyczajnym ogłoszenia w rodzaju: „Sprzedam trofea myśliwskie widoczne na zdjęciach w komplecie lub pojedynczo. Stan bardzo dobry". W ten sposób, oprócz szabli kupionej na pchlim targu udającej szablę dziadziusia wyszczerbioną w bitwie pod Cecorą, zawiśnie poroże bawołu rzekomo upolowanego przez tatusia w Afryce i skóra tygrysa zastrzelonego przez pana domu (jeśli powie, że też w Afryce, nie należy wierzyć – tygrysy w Afryce nie występują).
Oczywiście kult trofeów myśliwskich sięga paleolitu, epoki kamienia, myśliwi w pradziejach przypisywali trofeom rolę mistyczną, naszyjniki z kłów dzików czy z pazurów niedźwiedzi miały chronić ich posiadaczy przed niebezpieczeństwem. Ale wiara w nadprzyrodzoną moc rogów i skór wygasła już wieki temu, od tamtej pory świadczyły już tylko o sprawności i odwadze myśliwego. Ale dziś i w to świadectwo też już nikt nie wierzy, amerykański dentysta nadlatuje wynajętym samolotem nad park narodowy, wsiada do opancerzonego jeepa, wynajęty przewodnik wywabia mu zwierza z chaszczy... szkoda słów.
Nawet jeśli przypuścimy, że trofeum, już nie jako talizman i dowód odwagi, wciąż jeszcze pozostaje czarownym, najdroższym sercu myśliwego wywoływaczem wspomnień, to jak się to ma do kupowania trofeów przez internet? Kupczenie trofeami nie jest zakazane prawem, ale czy uchodzi? Trudno oczekiwać od prawdziwego myśliwego cenniejszego daru niż jego własne trofeum, ale zamienianie ich na pieniądze – bo w garażu czy piwnicy już się nie mieszczą – niektórym nie mieści się w głowie.