Pacjenci lepszej i gorszej kategorii

Rewolucja w dostępie do terapii antyrakowej objęła tylko tych, którzy zachorowali po raz pierwszy.

Aktualizacja: 17.05.2016 07:15 Publikacja: 16.05.2016 17:40

Eksperci przeanalizowali dostęp do usług medycznych pacjentek chorych na raka piersi

Eksperci przeanalizowali dostęp do usług medycznych pacjentek chorych na raka piersi

Foto: 123RF

Rak to nie wyrok śmierci. Da się go wyleczyć. Trzeba tylko działać szybko. Jednak to trzeba sobie wywalczyć. W praktyce pacjent toczy boje o wszystko – o wizytę u specjalisty, termin na badania, leki czy o operację.

Sytuację chorych miał diametralnie poprawić wprowadzony przez poprzedni rząd na początku 2015 r. pakiet onkologiczny, który zniósł limity na leczenie nowotworów w publicznej służbie zdrowia. NFZ zaczął płacić za terapię każdego pacjenta z rakiem. Warunek jest jeden. Pacjent, aby dostać się na szybką ścieżkę terapii przeciwrakowej, musi posiadać specjalny dowód – Kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego – DiLO (tzw. zielona karta).

Komu lekarze odmawiają

Dokument może m.in. wystawić lekarz rodzinny, gdy podejrzewa u swojego podopiecznego nowotwór, a specjalista – gdy ma pewność co do jego istnienia.

Spośród prawie 270 tys. wydanych dotychczas pacjentom kart DiLO (dane NFZ) 80 tys. wygenerowali medycy pierwszego kontaktu. Myliłby się jednak ten, kto by uważał, że pacjent może pójść do przychodni medycyny rodzinnej i dostać bezproblemowo zieloną kartę.

– Wydawało mi się to proste, dopóki nie wybrałem się do przychodni z moją mamą. Wcześniej, w wyniku badania rentgenowskiego wykryto u niej pięciomilimetrowy guzek w płucach. Oczywiście to nie musi być od razu nowotwór, ale mama kwalifikowała się do tego, by założyć jej zieloną kartę i zdiagnozować guzek – opowiada Bartosz Poliński, prezes Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia. Lekarz rodzinny odmówił wypisania dokumentu. – Powód był prozaiczny. Pani doktor, osoba starszej daty, przyznała, że nie wie, co to jest zielona karta, a nawet gdyby wiedziała, to i tak nie umie jej wypełnić na komputerze, bo go nie obsługuje – mówi Bartosz Poliński.

Z kartą i bez karty

Co się dzieje, jeżeli uda się jednak dostać zieloną kartę? Przepisy pakietu onkologicznego zobowiązały placówki medyczne do dogłębnego zdiagnozowania w ciągu dziewięciu tygodni pacjenta z takim dokumentem. Za dotrzymanie tego terminu NFZ płaci przychodniom i szpitalom 100 proc. wynagrodzenia.

Pieniądze okazały się mobilizujące. Według NFZ badania wstępne przeprowadza w terminie 90 proc. placówek, a diagnostykę pogłębioną – 84 proc.

– Skoro placówki medyczne w terminie badają pacjentów, to znaczy, że u nich szybciej da się wykluczyć lub potwierdzić nowotwór i w konsekwencji rozpocząć leczenie – mówi Szymon Chrostowski, prezes fundacji onkologicznej „Wygrajmy zdrowie".

Z danych fundacji Watch Health Care (WHC), monitorującej kolejki w służbie zdrowia, wynika bowiem, że w styczniu 2016 r. chorzy z kartą DiLO czekali na refundowane usługi onkologiczne średnio 2,4 tygodnia, podczas gdy chorzy bez tej karty aż pięć tygodni. Ci z zieloną kartą są bowiem zapisywani na początek kolejki.

Weźmy pod lupę dwie pacjentki z rakiem piersi, z kartą i bez, które przyszły do lekarza w styczniu 2016 r. WHC prześledziła ich ścieżkę leczenia. Pacjentka bez zielonej karty poczeka na zaawansowaną terapię sześć miesięcy. Czas ten liczy się od momentu, gdy lekarze wykryją w jej piersi zmiany w wyniku badania przesiewowego, np. mammografii, do chwili rozpoczęcia leczenia operacyjnego. W międzyczasie kobieta przejdzie jeszcze dodatkową tomografię komputerową miednicy małej i brzucha.

Pacjentka mająca już od początku diagnostyki zieloną kartę poczeka na operację 3,1 miesiąca (13 tygodni). W tym czasie przejdzie również tomografię miednicy małej i brzucha. Czyli ma szansę dostać się szybciej na leczenie, ale i jej zielona karta nie gwarantuje zamknięcia diagnostyki w ciągu dziewięciu tygodni. A jeszcze we wrześniu 2015 r. placówki medyczne mieściły się w tym czasie, lecząc raka piersi.

Widać więc, że według danych ogólnokrajowych lecznice średnio dochowują określonego przepisami terminu na leczenie, ale w pojedynczych przypadkach zaczął on odbiegać od normy w II połowie 2015 r.

Fundacja WHC podkreśla w raporcie, że chorych bez karty DiLO dzieli czasowa przepaść w dostępie do rozpoczęcia leczenia onkologicznego w porównaniu z osobami, które ten dokument mają.

W styczniu 2016 r. na wizytę u onkologa pacjenci bez karty czekali średnio 3,1 miesiąca. Jeszcze gorzej jest z badaniami. Fundacja WHC wskazuje, że na rezonans magnetyczny mózgu dziewięcioletnie dziecko musi oczekiwać średnio 6,2 miesiąca. Na tomografię komputerową nerki czeka się 2,7 miesiąca.

Dla chorych z zieloną kartą te kolejki mogą być o kilka tygodni krótsze. Różnice wyrównują się w przypadku zabiegów – chorzy zarówno z DiLO, jak i bez niej czekają tak samo długo. Na usunięcie guzka tarczycy od momentu zapisania się do kolejki wszyscy pacjenci czekają średnio 1,9 miesiąca.

Kiedy się kończą przywileje

Kluczowe wydaje się pytanie, czy dzięki zielonej karcie gros pacjentów trafia na zabiegi we wczesnym stadium nowotworu, kiedy są większe szanse na wyleczenie.

– Po ponad roku funkcjonowania pakietu nie da się jeszcze ocenić jego wpływu na skuteczność leczenia nowotworów – mówi onkolog prof. Jacek Jassem. Podkreśla, że wielu chorych na nowotwory nie może skorzystać z dobrodziejstw nowych rozwiązań prawnych z powodów wyłącznie administracyjnych. – Z kolei przywileje tych, którzy są objęci pakietem, kończą się w momencie zakończenia diagnostyki i leczenia. Wszystkie kolejne, na ogół niezbędne, badania kontrolne i ewentualne dalsze terapie odbywają się już w ramach zwykłej kolejki, czyli bez szybszej ścieżki – zaznacza prof. Jassem.

Oprócz licznych wad chorzy dostrzegają też pewne zalety pakietu onkologicznego. Pakiet zobowiązał bowiem placówki medyczne do wytypowania koordynatorów leczenia onkologicznego, czyli osób, które pomagają chorym w kwestiach organizacyjno-prawnych. Na przykład dzwonią one do domu, przypominając o kolejnej wizycie u lekarza, bądź wskazują, do jakiego ośrodka udać się na badania.

– Te osoby stanowią oparcie dla chorych. Bardzo pomagają pacjentom, którzy wcześniej byli zwyczajnie zagubieni w gąszczu badań, poradni i specjalistów. Są to m.in. pielęgniarki, psycholodzy i socjolodzy – zauważa Leszek Borkowski.

Rak to nie wyrok śmierci. Da się go wyleczyć. Trzeba tylko działać szybko. Jednak to trzeba sobie wywalczyć. W praktyce pacjent toczy boje o wszystko – o wizytę u specjalisty, termin na badania, leki czy o operację.

Sytuację chorych miał diametralnie poprawić wprowadzony przez poprzedni rząd na początku 2015 r. pakiet onkologiczny, który zniósł limity na leczenie nowotworów w publicznej służbie zdrowia. NFZ zaczął płacić za terapię każdego pacjenta z rakiem. Warunek jest jeden. Pacjent, aby dostać się na szybką ścieżkę terapii przeciwrakowej, musi posiadać specjalny dowód – Kartę diagnostyki i leczenia onkologicznego – DiLO (tzw. zielona karta).

Pozostało 89% artykułu
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację