Red Hot Chilli Peppers znów zapełniają stadiony. Dali świetny koncert w Bratysławie

Ci, którzy pamiętają Johna Frusciante z okresu „Blood Sugar Sex Magik” i początku lat 90. – półnagiego i powleczonego złotą farbą, zobaczyli muzyka odbiegającego od freakowego wizerunku kolegów.

Publikacja: 13.06.2022 21:00

Flea i John Frusciante znowu razem na scenie. Na zdjęciu: gitarzyści podczas koncertu w hiszpańskiej

Flea i John Frusciante znowu razem na scenie. Na zdjęciu: gitarzyści podczas koncertu w hiszpańskiej Sewilli.

Foto: Mat. Pras.

Basista Flea, który krótkie włosy pokolorował na zielono z różowymi kępkami, włożył na siebie tylko szerokie spódnicospodnie. Szorty wokalisty Anthony’ego Kiedisa przecinał żółty piorun. Perkusista Chad Smith dudnił w perkusję z fioletowym kombinezonie. Tymczasem gitarzysta, którego trzecie przyjście do zespołu po spadającej sprzedaży płyt stało się wybawieniem dla jednej z najważniejszych rockowych grup na świecie – pojawił się w płóciennych spodniach i niebieskiej koszuli jak typowy 52-latek na spacerze w Łazienkach. Jednak rockowa energia płynącą z gryfu Johna objawiła się już podczas rozpoczynającej koncert rozgrzewki, gdy jak za dawnych lat stanął oko w oko z Flea i wywołali funkowo-rockową burzę. Tak pewnie wyglądały pierwsze próby, kiedy rodził się najnowszy album „Unlimited Love”.

Frusciante w wywiadach towarzyszących premierze pytany, co skłoniło go do drugiego opuszczenia zespołu w 2009 r., odpowiedział, że obawa przed rutyną oraz niechęć do życia w świecie sławy i rozgłosu. Wolał tworzyć w domowym zaciszu. Dopiero w 2019 r. zmienił artystyczne motywacje i zdecydował się na powrót. Magazynowi „Total Guitar” powiedział: „Chciałem podjąć wyzwanie, jakim jest praca z ludźmi, których szanuję, na demokratycznych zasadach, z wyrzeczeniem się ego. Chodziło o to, by stać się częścią całości. Być może odchodząc z grupy w 2009 r., bardziej chciałem widzieć siebie w roli ofiary stresujących relacji w zespole, niż zauważać szerszy kontekst. Teraz czuję się dojrzalszy”.

John śpiewa

To było widać w każdej sekwencji niedzielnego koncertu Papryczek w Bratysławie z udziałem wielu polskich fanów. Drugi show w naszej części Europy odbędzie się 15 czerwca w Budapeszcie.

Inspiracje
Frusciante poleca młodych gitarzystów

W „Guitarworld” John Frusciante podkreślił, że inspirują go również młodsi muzycy, m.in. Anthony Pirog z The Messthetics, sformowanego przez byłych członków Fugazi, którzy współtworzą „nowoczesną kalifornijską muzykę psychodeliczną”.
Mocne miejsce wśród ulubieńców gitarzysty ma Ty Segall występujący z Freedom Band. Do najlepszych należą jego albumy „Twins” i „Manipulator”. Z dorobku Cory’ego Hansona z Wand Frusciante poleca płyty „Perfume”, „Plum” i „Golem”. U Johna Dwyera z Osees na płytach „Protean Threat”, „Orc” i „Smote Reverser” zwraca muzyczne poczucie humoru. Szczególne miejsce zajmuje Zach Irons, syn Jacka, pierwszego perkusisty Papryczek, później Pearl Jam. Frusciante wspomina, jak w trio złożonym z Zacha i Flea grali cały album Led Zeppelin „Presence”.

Grupa zaczęła starszym hitem „Can’t Stop”, którego tytuł brzmiał jak hymn i deklaracja. Wielotysięczny tłum zafalował na stadionowej płycie jeszcze bardziej, gdy grupa zaczęła grać z początku spokojnie, a podczas refrenu jak zwykle spektakularnie „Dani California”. Pierwszy utwór z nowej płyty muzycy wykonali dopiero po „Charlie” i był to owacyjnie przyjęty singiel „Black Summer”, najlepiej odebrana w Bratysławie nowa kompozycja.

Mimo to Papryczki, które każdego wieczoru modyfikują program, na gorąco decydując, co za chwilę zagrają – tak wypadł z bratysławskiej listy szlagier „Under The Bridge” –pewni swego lansują nowe przeboje. Ich spokojny odbiór u fanów mógł robić wrażenie dość chłodnego, ale tylko do chwili, gdy w stronę sceny płynęła burza braw i okrzyków. Melodyjne „She’s A Lover” grupa zagrała po raz pierwszy. Nowe podejście do muzyki Frusciante ilustrowało „The Heavy Wing”. To jedna z najlepszych kompozycji na nowej płycie, w której najważniejszy poza gitarowymi partiami jest śpiew Johna. Do tej pory koncentrował się na tworzeniu wokalnych harmonii, śpiewał chórki do głównej linii melodyjnej Kiedisa. W „The Heavy Wing” po raz pierwszy ryknął z całych płuc do ciężkiego riffu, wychodząc na pierwszy wokalny plan.

Czytaj więcej

Tyler, The Creator - mistrz zdobywania szczytów sztuki

Niesamowicie zabrzmiało „White Braids & Pillow Chair” z akordami w średnim tempie, wspaniale delikatne, zainspirowane – to bardzo zaskakujące! – stylem gry klawiszowca Genesis Tony’ego Banksa i muzyką surferską z lat 60. W programie wieczoru znalazły się też „The Zephyr Song”, „Snow”, „Whatchu Thinkin” i melancholijne „Otherside”. Kiedis, mając świadomość, że fani grupy działającej cztery dekady reprezentują kilka pokoleń, pozdrowił wszystkich tych, którzy poszerzają bazę zespołu, przyprowadzając na koncerty dziewczyny, chłopaków, żony, mężów, rodziców, a nawet dziadków. Różnie mówi się o śpiewie Anthony’ego, jednak w Bratysławie był w znakomitej formie, również fizycznej, co podkreślały jego charakterystyczne podskoki z półobrotu.

Trzecia szansa

Wprowadzenie do finału stanowiło „Californication” oraz rozwibrowane „Give It Away”. Po półtoragodzinnym show 30 tysięcy fanów nie dało się odprawić bez bisów, zaś Papryczki podczas czwartego koncertu obecnego tournée zademonstrowały ogromną radość z bisowania.

Flea wrócił na scenę… na rękach. Frusciantego na telebimach pokazywano, o dziwo, najrzadziej. Pewnie tak właśnie sobie życzył. Jeśli już kamera namierzała go na dłużej, reżyser obrazu filtrował jego twarz psychodelicznymi wizualizacjami. John przez prawie dwie godziny nie powiedział nic, jednak przebierał po strunach palcami z taką wirtuozerią, że gdy skończył grać – musiał sobie prostować stawy prawej ręki. To zaś mówiło o jego stosunku do muzyki więcej niż wszystkie słowa. Po prostu: „Unlimited Love”!

Basista Flea, który krótkie włosy pokolorował na zielono z różowymi kępkami, włożył na siebie tylko szerokie spódnicospodnie. Szorty wokalisty Anthony’ego Kiedisa przecinał żółty piorun. Perkusista Chad Smith dudnił w perkusję z fioletowym kombinezonie. Tymczasem gitarzysta, którego trzecie przyjście do zespołu po spadającej sprzedaży płyt stało się wybawieniem dla jednej z najważniejszych rockowych grup na świecie – pojawił się w płóciennych spodniach i niebieskiej koszuli jak typowy 52-latek na spacerze w Łazienkach. Jednak rockowa energia płynącą z gryfu Johna objawiła się już podczas rozpoczynającej koncert rozgrzewki, gdy jak za dawnych lat stanął oko w oko z Flea i wywołali funkowo-rockową burzę. Tak pewnie wyglądały pierwsze próby, kiedy rodził się najnowszy album „Unlimited Love”.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
muzyka
Taylor Swift i Pearl Jam. Królowa popu i król grunge’u
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Muzyka popularna
Pearl Jam zaopiekowali się porzuconym gitarzystą Red Hotów i nagrali dobry album
Muzyka popularna
Taylor Swift o narkotykowym piekle Florydy na płycie "ratującej życie"
Muzyka popularna
Jean-Michel Jarre i Brian May na bezpłatnym show w Bratysławie
Muzyka popularna
Pearl Jam zaprasza fanów do wysłuchania nowej płyty w kinach