Szwedzka firma Global Gaming Factory, producent oprogramowania i gier, poinformowała, że inwestorzy, którzy mieli sfinansować wartą 8,3 mln dol. transakcję, wycofali się z pomysłu. Choć nigdy tego oficjalnie nie potwierdzono, tym inwestorem miał być jeden z największych globalnych koncernów muzycznych.

- Fiasko przejęcie zdaje się potwierdzać tezę, że przekształcenie masowego, darmowego serwisu internetowego w płatne, komercyjne przedsięwzięcie, jest bardzo, bardzo trudne, między innymi ze względu na przyzwyczajenia użytkowników, którzy są największą wartością The Pirate Bay - powiedział „Rz” dr Dominik Batorski, socjolog Internetu z Uniwersytetu Warszawskiego.

Tymczasem Global Gaming Factory, niedoszły (najprawdopodobniej) właściciel "Zatoki Piratów", za fiasko przedsięwzięcia obwinia media, które miały zniechęcić inwestorów. GGF nie składa jednak broni. Firma zapowiedziała, że za The Pirate Bay zapłaci własnymi akcjami (GGF jest notowana na giełdzie w Sztokholmie).

To może być utrudnione, gdyż handel akcjami GGF został przez władze giełdy w Sztokholmie zawieszony. Powodem są wątpliwości dotyczące sprawozdań finansowych firmy. Księgom GGF przygląda się także szwedzki rząd. Mimo zawirowań, GGF deklaruje, że The Pirate Bay stanie się jej własnością. Rada nadzorcza firmy zatwierdziła wczoraj plan przejęcia portalu piratów, ale do transakcji nie doszło.

Szwedzka firma zamierzała przekształcić The Pirate Bay w legalny, płatny serwis z muzyką i oprogramowaniem. Biznesplan zakładał, że po zalegalizowaniu "Zatoka Piratów" straci nawet 80 proc. z ok. 20 mln użytkowników, odwiedzających portal co miesiąc. - Plan przejęcia The Pirate Bay nie miał sensu od samego początku - skomentował branżowy serwis Silicon Alley Insider.