PEGI (za ang. Pan European Games Information), organizacja, która nadzoruje i rozwija europejski system klasyfikacji gier wideo, wprowadza nowe oznaczenie, które będzie umieszczane na pudełkach z grami. Do znaków z ostrzeżeniami np. o tym, że dany tytuł zawiera przemoc, wulgaryzmy czy dozwolony jest dla osób pełnoletnich, z końcem br. dojdzie nowe. Ma informować rodziców o ewentualnych zakupach w trakcie rozrywki. A to obecnie jeden z głównych trendów w branży. Oferowanie w czasie cyfrowej zabawy drobnych, choć coraz częściej wcale nie takich małych zakupów, robi się standardem. Gracze kupują różne rodzaje broni, tzw. skórki, czy ulepszają wirtualne postaci. Takie opłaty wprowadzane są nie tylko w coraz popularniejszych bezpłatnych grach (tzw. free to play), jak np. „Fortnite", ale również tych, których już sam zakup to spory wydatek (np. „Battlefield" czy „Fifa").
Czytaj także: Rodzice posyłają dzieci na korepetycje z gier. Najpopularniejszy „Fortnite”
Coraz częściej dochodzi do zwykłego naciągania graczy. Już dziś, jak wynika z danych Ipsos, 40 proc. rodziców dzieci grających w gry, przyznaje, że ich podopieczni dokonują takich zakupów. 2 proc. rodziców w ogóle nie kontroluje tego typu wydatków. – Mikrotransakcje w grach stały się powszechne i konieczne jest zapewnienie identycznej informacji konsumentom korzystającym zarówno z cyfrowych, jak i fizycznych form dystrybucji – mówi Simon Little, dyrektor zarządzający PEGI.
Organizacja chce uświadomić rodzicom istnienie opcjonalnych zakupów w grze. – Wiemy, że część rodziców stosuje różne metody zarządzania wydatkami. Zachęcamy jednak do dialogu z dziećmi na temat gier – dodaje Little.