– Mimo technologicznych możliwości handlowania ponad granicami rynek internetowy pozostaje podzielony wzdłuż granic narodowych. Tylko 7 proc. obywateli dokonuje transakcji ponadgranicznych – mówiła wczoraj Meglena Kuneva, unijna komisarz ochrony konsumenta.
Od 2006 do 2008 roku udział zakupów w Internecie w zakupach ogółem wzrósł z 27 do 33 proc. Ale już tych ponadgranicznych tylko z 6 do 7 proc. A liczba firm sprzedających ponad granicami nawet się zmniejszyła.
KE postanowiła w praktyce sprawdzić, czy łatwo kupić przez Internet za granicą i czy to się opłaca. W każdym państwie członkowskim tester musiał znaleźć 100 popularnych produktów i porównać ich cenę. W sumie doszło do prawie 11 tys. prób dokonania transakcji. Wnioski są następujące. Za granicą łatwiej znaleźć tańszą ofertę. W 13 krajach można było znaleźć za granicą ofertę o przynajmniej 10 proc. korzystniejszą dla ponad połowy produktów. Dotyczy to przede wszystkim mniejszych państw Unii. W praktyce jednak takie lepsze oferty nie zawsze są dostępne. Aż w 61 proc. przypadków do transakcji nie mogłoby dojść, bo sprzedawcy nie dostarczali towarów czy usług do danych krajów albo nie akceptowali płatności z zagranicy.
– Raport pokazuje, że przed nami jeszcze daleka droga, by wspólny rynek stał się takim również w Internecie – mówi Malcolm Harbour, przewodniczący Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumenta w Parlamencie Europejskim. Konsumenci nie ufają sprzedawcom, bo wiedzą, jak trudno załatwić reklamację, zwrócić towar czy go naprawić. A sprzedawcy mają problemy m.in. z różnymi zasadami VAT czy recyklingu sprzętu elektronicznego.
Unijny rynek zakupów internetowych ma wartość 106 mld euro (dane z 2006 r.), co jest wielkością porównywalną z USA. Największymi rynkami są Wielka Brytania, Niemcy i Francja.