– Tata pracował nad płytą, jak zawsze z doskoku, pomiędzy koncertami, nie zdążył jej dokończyć, ale przygotował wiele aranżacji z Rafałem Stępniem i nagrał linie melodyczne partii wokalnych, śpiewając skatem – powiedziała „Rz” Katarzyna Wodecka-Stubbs, córka. – Stworzył też listę 12 piosenek, połowa z nich to absolutne prapremiery. Zdecydowałam się dodać „Nauczmy się żyć obok siebie”, ponieważ to był ważny dla taty utwór, kończył nim koncerty.
Jak wspomina Rafał Stępień, Wodecki był miłośnikiem muzyki amerykańskiej przełomu lat 70. i 80, Quincy’ego Jonesa, Ala Jarreau i Earth Wind & Fire, a nowa płyta miała być hołdem dla niej.
– Dla wielu słuchaczy brzmienie może być zaskoczeniem, ale tata przywoził z Ameryki nowe nagrania, których słuchaliśmy z kaset na walkmanach – mówi Katarzyna Wodecka-Stubbs. – Lata 70. i 80. to był najlepszy kompozytorski okres taty. Współpracował z Andrzejem Trzaskowskim, robił wycieczki w stronę jazzu, o czym świadczą również nagrania, jakie znajduję w archiwach. Są pośród nich rozbudowane wielominutowe, przewrotne formy, z których na pewno zbierze się nowa płyta.
Biorąc pod uwagę, iż album „Dobrze, że jesteś” nie został dokończony, i tak otrzymaliśmy od Zbigniewa Wodeckiego, jak zwykle, dużo. Nawet gdy w piosence „Give It A Moment” śpiewanej przez Juniora Robinsona słyszymy tylko krótką, ale pełną energii emocjonalną wokalizę Wodeckiego, czujemy, że jest z nami. Powróciła radość, jaką dawał.
Mamy też szansę poznać kulisy pracy w studiu. Słyszymy głos Wodeckiego, który kończy nagranie żartobliwie – fragmentem „Pszczółki Mai”. A wcześniej daje wskazówki, kiedy ma być refren, a gdzie solo.