Popełnia poważny błąd. Po pierwsze dlatego, że niewielkie ilości siarczynów powstają w sposób naturalny podczas fermentacji wina jako rezultat rozkładu drożdży. W ten sposób powstaje do 15 mg dwutlenku siarki na litr moszczu. Wniosek: wino bez siarczynów nie istnieje, po prostu. A po drugie – wielu mniej doświadczonych konsumentów taką informację odbiera jako ostrzeżenie przed kiepskim winem.
[wyimek]Im słodsze wino, tym kwaśniejszy ocet[/wyimek]
Całkowicie niesłusznie. W żadnym sklepie nikt nie znajdzie ani jednej butelki wina, w której nie byłoby siarczynów. Tyle tylko, że w listopadzie 2005 roku weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia nakazujące umieszczanie na produktach spożywczych informacji o substancjach, które mogą działać alergogennie (DzU nr 94, poz. 933). W stosunku do wina ten przepis jest egzekwowany.
Dwutlenek siarki nie szkodzi zdrowiu w takiej dawce, jaką zawiera wino. W praktyce kilka procent konsumentów może odczuwać reakcje alergiczne, a ściślej pseudoalergiczne związane z nadwrażliwością układu pokarmowego. Ponieważ niektórym „wystarczy” kilka mg/l, wprowadzono obowiązek informowania o tym, że wino zawiera siarczyny.
[wyimek]To, czego nie może uleczyć wino, jest nieuleczalne[/wyimek]