Rz: Co panią zainspirowało do napisania książek dla dzieci na takie tematy jak feminizm i demokracja?
Sassa Buregren: Dzieci, moje własne i ich przyjaciele. Niekończące się zadawanie przez nich pytań zmusiło mnie do poszukiwania odpowiedzi. Potem okazało się, że to dobry pomysł, by ze zgromadzonej wiedzy napisać książki. Gdybym nie była matką, pisałabym pewnie zupełne inaczej.
Czy coś przesądziło o ich powstaniu?
Kiedy moja córka Jorinda miała dziewięć, może dziesięć lat, zobaczyła na pierwszej stronie lokalnej gazety zdjęcie milutkiego królika, który był hodowany na mięso.
W przypływie gniewu napisała list do redakcji. Został o publikowany następnego dnia. Myślę, że był to początek powstania książki o demokracji. Jorinda zdała sobie sprawę, że mimo że jest dzieckiem, może wpływać na otoczenie. Poszłyśmy do biblioteki, poszukać książek o demokracji dla najmłodszych. Nie znalazłyśmy żadnej. W przypadku książki o feminizmie zaczęło się chyba od narzekań mojej córki i jej koleżanek na to, że chłopcy zajmują w klasie zbyt dużo przestrzeni. I że nauczyciel im na to pozwala. Chciałam zachęcić je do zmierzenia się z problemem. I znowu zaczęłam szukać w bibliotece. Książek o feminizmie dla nastolatek było dużo, ale ani jednej dla dzieci.