Na parę dni przed świętami robię śledzie z goździkami i rodzynkami oraz smażę grzyby do pierogów. Zawsze przygotowuję więcej nadzienia, żeby moja córka Inka mogła je po kryjomu podjadać. Uwielbiam te pierogi: dobrze doprawione solą i pieprzem, o wyrazistym zapachu. Kiedyś w ciągu roku naszła mnie na nie ochota, ale nie smakowały tak samo. Odtąd wigilijne przysmaki rezerwuję jedynie na Boże Narodzenie. Na kolację podaję także czerwony barszcz oraz bardzo ostrą zupę rybno-grzybową z fasolą i łazankami. Nie umiem, niestety, piec ciast, ale nie żałuję, bo uwielbiam słodycze i obawiam się, że gdybym piekła i jadła, to przybyłoby mi centymetrów w biodrach. Makowce dostaję od mamy, a sernik piecze moja przyjaciółka w zamian za śledzie.
Jestem smakoszem jak każdy Byk, ale atmosferę świąt tworzy rodzina, a nie wyśmienite potrawy. Lubię siedzieć przy stole i śpiewać kolędy. Choć zdarza się, że przypominamy sobie o nich dopiero po świętach i żałujemy, że znów wyjęte śpiewniki i przygotowany wcześniej podkład muzyczny na nic się zdały. Nigdy nie sprzątam ze stołu zaraz po posiłku. Mam poczucie, że wtedy zabiera się atmosferę wspólnego spotkania. Kilka lat temu po Wigilii wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że poszliśmy spać. W nocy moje dwa sędziwe koty urządziły sobie taką ucztę, jakiej nigdy nie miały. Zjadły wszystko, nawet chrzan. Nie byłam zła, cieszyłam się, że po chrześcijańsku, chociaż nieświadomie, podzieliłam się kolacją ze wszystkimi. Do dziś nie sprzątam przy gościach, to nieładne, niektórzy mogą czuć się urażeni, że się im przeszkadza, np. w rozmowie czy jedzeniu.
Na pasterkę jeżdżę na Bielany do księdza Wojtka Drozdowicza, który dba, aby była przeżyciem i duchowym, i estetycznym. Co roku w szopce jest prawdziwy osioł Franek, owieczki, figurki z drewna. W zeszłym roku bielańska szopka, stworzona przez znanego ilustratora i rzeźbiarza Józefa Wilkonia, była pokazywana pod Zachętą.
wysłuchała Agnieszka Usiarczyk
Składniki: