Pierwszy bal kostiumowy z prawdziwego zdarzenia zorganizowała w Poznaniu 17 lat temu pierwsza komercyjna rozgłośnia radiowa Radio S. – Urodziny obchodziliśmy pod hasłem Bal S Piratami – opowiada Jan Babczyszyn, ówczesny wiceprezes Radia S. – Byliśmy radiem pirackim, więc temat był oczywisty – stwierdza. Rok później Babczyszyn zaproponował Bal S Pieprzykiem. Tym razem po korytarzach zamku przechadzali się biskupi, terroryści i kurtyzany. – Pamiętam parę przebraną za lampy z ogromnymi żyrandolami na głowach – wspomina. – Początek lat 90. to był prawdziwy karnawał! Ludzie poczuli oddech wolności i to było widać – komentuje.
– Gdy skończyły się bale Radia S, sama wymyśliłam imprezę przebierańców dla przyjaciół. I od 15 lat co najmniej raz w roku bawimy się w kostiumach – mówi Magda Dzięgielewska, na co dzień lektorka hiszpańskiego. – Bawiliśmy się już pod hasłami: „Film”, „Bajki”, „Przysłowia”, „Sex party”, „Punk” i „Science fiction”. W tym roku spotkamy się w ostatki w restauracji Pod Pretekstem. Roboczy temat to znów bajki, ale to nie jest dobre hasło. Jest zbyt dosłowne, a to nie wróży dobrej zabawy. Już raz przez zły temat impreza padła. Wówczas tematem były urodziny. Temat przekombinowany, więc nikt nic ciekawego nie wymyślił. Boję się, że tym razem ubrania mogą być oczywiste. Przyszliby Czerwony Kapturek czy Jaś i Małgosia, a ja chcę, żeby goście się zaangażowali i pokombinowali ze strojami. Abstrakcyjne hasła inspirują do działania i integrują uczestników – zapewnia Magda Dzięgielewska. Jak na balu, który odbył się pod hasłem „Przysłowia”. – Przyszło ponad sto osób w przebraniach. Wynajęliśmy restaurację Pod Złotą Jabłonką – opowiada Dzięgielewska. Razem z mężem przebrali się za powiedzenie: „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. – Umalowałam się cała i ubrałam na srebrno i mogłam gadać do woli. Zbyszko był złoty i milczał jak grób – wyjaśnia Magda Dzięgielewska. Uwagę gości przyciągał też mężczyzna ubrany na czarno z opaską na czole i przytroczonym do niej czarnym kołem wyciętym z tektury. – Gdy spytałam go, za co się przebrał, stanął na baczność i stało się oczywiste, że jest „Kropką nad i” – opowiada Anna. Na początku inni uznali, że wyłamała się z zasad i nie przebrała się. – Ale to nieprawda. Wcieliłam się w babę z przysłowia „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”, co zagadnięta wyjaśniałam – tłumaczy.
Z parkietu niemal nie schodziła kobieta w czarnej sukni do kostek. Na pośladkach suknię miała spiętą klamrą, bo jak się okazało, przebrała się za żal, który... ściska.
W artystycznych wnętrzach Pod Złotą Jabłonką w rok później obowiązywało hasło „Punk”. – Takich rasowych punków nigdy w Polsce nie widziałam! Najlepiej wyglądał facet, który na co dzień nosi grzywkę zaczesaną na bok, sweter i flanelową koszulę. Na bal przyszedł z irokezem, w spodniach w kratkę, glanach i z pieszczochami na przegubach. Nikt go nie poznał! – opowiada Dzięgielewska.
Z kolei na innej ubiegłorocznej imprezie pod hasłem „Film” bawiła się w gronie znajomych Karolina Kwiatkowska, szefowa marketingu w jednej z poznańskich firm. – Przebrałam się za X muzę. Koleżanka z prześcieradła uszyła mi tunikę. Z taśmy wideo zrobiłam sobie włosy. Fryzura wyszła wprawdzie w stylu Kleopatry, ale to nie miało znaczenia. Symbolem mojej muzy było oryginalne metalowe pudełko po taśmie filmowej 16 mm, które służyło również za torebkę – opowiada Karolina. Sama zapamiętała kobietę przebraną za taśmę filmową. – W sukni z białego płótna ze stojącym kołnierzem z kartonu. Całość pomalowana w filmowe klatki – opisuje.