Trzeba być lubianym w Danii... Mamy kanapkę Uffe Ellemanna, byłego ministra spraw zagranicznych Danii, czy słynnego humorysty, komika i pianisty Victora Borge, nazywanego duńskim królem klaunów. To chleb z łososiem, świeżo marynowanym kawiorem, kawałkami langusty, krewetkami grenlandzkimi i majonezem.
A najsłynniejsza?
Hans Christian Andersen oczywiście... Mój ojciec uwielbiał tego pisarza, przeczytał wszystkie jego baśnie. To kanapka z plasterkami bekonu, pomidorami, pasztetem z gęsich wątróbek, świeżą sałatą. Bardzo popularne są też kanapki ze śledziem i dodatkami oraz Dyroegens natmad, czyli nocna przekąska weterynarza. To pół kromki żytniego chleba z masłem, kawałek pasztetu z gęsich wątróbek, odrobina smalcu doprawianego tymiankiem, cebulą i jabłkiem, galaretka z sosu po pieczeniu mięsa, cieniutkie plastry pieczonej wołowiny, plasterki cebuli i wszystko udekorowane gałązką świeżego koperku.
Gdy patrzy się na pani kanapki, w ogóle nie widać chleba, ma się wrażenie, że to sałatka.
I o to chodzi. Nie może być widać chleba! W Danii taka kanapka jest uważana za ubogą, nie podoba się i kojarzy się z biedą. Kanapka musi być okazała i trzeba mieć ochotę natychmiast ją schrupać.
A jakiego chleba pani używa?