Jego istota polega na tym, że jest to jednogarnkowe danie mięsne, które bardzo długo dochodzi w słabo ogrzanym piecu. Może być wołowina, baranina, jagnięcina, drób albo kiełbasa zapiekana z kaszą jęczmienną, gryczaną, grochem, cieciorką, różnymi rodzajami fasoli, ziemniakami, a nawet ryżem, przy czym zwykle kilka z tych produktów wykorzystuje się jednocześnie. Składniki układa się warstwami albo wymieszane.
Tradycyjnie gospodynie przygotowywały czulent w piątek przed zachodem słońca, po czym garnek spoczywał w piecu aż do sobotniego obiadu. Często zanoszono go w piątek do wspólnotowego pieca albo do piekarza, który wstawiał go do pieca chlebowego po zakończeniu wypiekania pieczywa. Aby nie łamać zasad szabatowego odpoczynku, w sobotę garnek przynosił posłaniec zwany Scholent-jungen. Na wsi czulent dochodził pod pierzynami. To bardzo stara potrawa. Pierwszy zapis o czulencie pochodzi od Rabbiego Izaaka z Wiednia (1180 – 1250), który opisywał, że jadł tę potrawę u swego nauczyciela we Francji. Zaiste potrawa pochodzi z Langwedocji i jest niejako swoistą wariacją na temat tamtejszego cassoulet. W 1394 r. Żydzi z Langwedocji zmuszeni byli emigrować do Niemiec i tak zaczęła się ekspansja czulentu na środowiska żydowskie w całej Europie Środkowej.
Dla czytelników wybrałem wersję z fasolą i kaszą perłową. Proporcje składników i przypraw można dość dowolnie zmieniać. W niektórych domach na wierzchu układano surowe jajka w skorupkach. W ten sposób, choć żółtko przybierało niebieskawą barwę, religijni Żydzi mogli zjeść w szabat jajko na ciepło.
czulent z kaszą perłową i fasolą
1 kg ziemniaków