Wszystko wyjaśniła na wstępie – w pierwszych dwóch piosenkach wymieszały się, z grubsza licząc: soul, jazz, funk i hip-hop. Dla Scott muzyka nie ma granic, jest wyrazem najgłębszych przeżyć i najprostszych, codziennych doświadczeń.
Scott to jedna z najszczerszych artystek, inspiracji szuka wszędzie. Z nią zwykły spacer w „The Long Walk” staje się metafizyczny, śpiewa o nim, jak o stymulującym doznaniu, intrygującej „werbalnej relacji”. Tę ostatnią nawiązała z nami natychmiast. Niepotrzebnie martwiła się, że nie zrozumiemy angielskich słów – publiczność reagowała na każdy żart i erotyczną prowokację.
Scott jest poetką z zamiłowaniem do edukowania. Chciała zostać nauczycielką, ale porzuciła te plany na rzecz oświecania przez muzykę i powalający seksapil. Służy za wzór kobiety dumnej i świadomej swoich możliwości. Za każdym razem, gdy śpiewała: ja, moje, ze mną, robiła gest obrysowujący całe jej ciało. Kocha siebie i robi z tej akceptacji użytek. Mówi się, że niektóre wokalistki mogą kruszyć głosem szkło. Scott zademonstrowała tę sztuczkę w praktyce. Na koncertach atakuje wokalnie z większą mocą niż na płytach. Gdy rozpędziła się w „Slowly Surely”, za jej plecami wybuchł kieliszek z winem. Wokalistka była tak pogrążona w śpiewaniu, że nie zauważyła ani tej katastrofy, ani obsługi technicznej, która zbierała spod jej stóp odłamki. I pomyśleć, że to była zaledwie uwertura. Przez „The Way” przeszła perkusyjna nawałnica. Na dobre Jill rozkręciła się w „Givet It to Me” – wtedy Kongresowa była już w ekstazie. Sama wokalista zapomniała, że lubi między utworami wykładać prawdy o naturze związków („Trochę się na tym znam” – żartowała wcześniej) – wędrowała wzdłuż krawędzi sceny kusząc pośladkami. O tym, że muzyka ją uwalnia, przypomniała w „Golden”, ale pełnię mocy pokazała w „He Loves Me”, piosence napisanej dla mężczyzny, z którym się niedawno rozwiodła. Zaczęła ją jak żałobny lament, a skończyła jak fiestę.
Tym, którzy przyszli do Kongresowej, by z nią śpiewać, biła brawo. Tym, których zabrakło, wyszeptała najczulsze: „Pieprzcie się”. Wie, co mówi. Za bilety na taki koncert warto płacić każdą cenę, warto je nawet ukraść.