Biżuteria moim zdaniem to jest fizjologiczna potrzeba kobiety. W Polsce kobiety raczej wybierają srebro. Przychodzą do nas dziewczyny dosłownie obwieszone srebrem. A my próbujemy namówić je na zmianę i okazuje się, że w biżuterii pozłacanej świetnie wyglądają. Złoto wydobywa z kobiety blask, zapala ją jakby od środka. W Polsce panuje przesąd, że złoto jest mieszczańskie. A przecież Francuzki, Włoszki, Hiszpanki noszą dużo pozłacanej biżuterii, nie tylko od święta. I nie mają oporów, żeby zestawiać złoto i srebro. Teraz łączy się złoto, srebro z plastikiem, gumą, kamieniami naturalnymi i syntetycznymi. Plastikowe wisiorki na srebrnym łańcuszku ma teraz w kolekcji Chanel. Jesienią u nas będą bransoletki i broszki, które można nosić w komplecie. Broszkę można przypiąć niekoniecznie do klapy, można do kołnierza, do rękawa.
Kto u was kupuje?
K. R.
Wczoraj sprzedałam bransoletkę z cytrynów i kryształów górskich. Kupiła ja dziewczyna na ślub. Trudno mi było rozstać się z tą bransoletką, to był naprawdę piękny egzemplarz... Nasze klientki to raczej kobiety powyżej trzydziestki, wcale nie tylko z największych miast, także z mniejszych, a nawet małych miejscowości. Obok Bydgoszczy Pszczyna, Zabrze. U nas rzeczy kosztują od stu do kilkuset złotych, w zależności od wielkości, od tego, jakich materiałów użyto. To dużo mniej, niżby się zapłaciło u Armaniego czy u Prady, gdzie nawet mała rzecz kosztuje ok. 1000 złotych. Naszym zdaniem 400 złotych to jest granica, do której kobieta kupi coś dla siebie. Powyżej tej sumy przyśle narzeczonego...