Po broszkę powyżej 400 zł przysyłają narzeczonego

Biżuteria to fizjologiczna potrzeba kobiety – twierdzą Katarzyna Rychlewska i Katarzyna Śledziewska, sprowadzające z Europy artystyczne ozdoby

Aktualizacja: 24.08.2008 20:29 Publikacja: 24.08.2008 01:05

Po broszkę powyżej 400 zł przysyłają narzeczonego

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Dwie młode kobiety założyły firmę Kate & Kate, która sprowadza do Polski biżuterię artystyczną. Przywożą ją z Włoch, Hiszpanii, Francji, sprzedają w Internecie oraz w niewielkim wynajętym studiu w centrum Warszawy. Już po dwóch miesiącach od otwarcia Kate & Kate zdążyła zdobyć renomę na rynku mody.

Czy polskie kobiety noszą biżuterię? Na ulicach specjalnie się tego nie widzi.

Katarzyna Rychlewska:

Jeszcze zanim założyłyśmy naszą firmę, niektórzy mówili nam: kobiety tego nie włożą. To zbyt ozdobne, odważne, dekoracyjne. Polki lubią tylko cienki łańcuszek. Ale chociaż nasza firma istnieje dopiero od kilku miesięcy, już widzimy, że jest inaczej. Mamy dużo klientek.

Co się kobietom w tych rzeczach podoba?

Katarzyna Śledziewska:

Biżuteria, którą sprowadzamy, nie daje ani statusu, tak jak ta ze złota, ani nie jest tezauryzacją kapitału. To nie są brylanty, od których ma się stres, że się je zgubi albo że ktoś je nam ukradnie. Ale też nie jest to ani plastikowa tandeta ze stoisk w centrach handlowych, ani banalne fabrycznie produkowane łańcuszki, jakie można dostać u jubilera. Chyba wypełniamy jakąś lukę na rynku.

To, co my sprowadzamy, to ręczna robota, z naturalnymi kamieniami, posrebrzana, pozłacana. Każda rzecz jest inna. Nie kupujemy tego w Chinach, ale we Włoszech, w Hiszpanii.

A jak ma się na sobie taki naszyjnik, to nie ma się stresu, że ktoś nas napadnie albo że się go zgubi?

K. Ś.

Do 400 zł stresu nie ma.

Jak wpadłyście na pomysł założenia takiego biznesu?

K. R.

Ja miałam już wcześniej kontakt z modą. W firmie Coty zajmowałam się marketingiem, potem pracowałam w Kruku. Odeszłam stamtąd w grudniu zeszłego roku i postanowiłam odbyć tour po miastach Europy. Zawsze interesowała mnie moda. Pojechałam do Florencji, potem odkryłam Madryt, który moim zdaniem jest znacznie ciekawszy niż turystyczna Barcelona. Bardzo ciekawym, a mało znanym u nas miastem jest także Bejrut. W Polce lubię Szczecin, miasto otwarte, port, przez który przepływa strumieniem to, co nowe, gdzie krzyżują się wpływy.

W Madrycie na targach wnętrzarskich poznałam dziewczynę z Filipin. Zamówiłam u niej bransoletki, które malowała ręcznie na drewnie sandałowym. Kosztują u nas 99 złotych. Można je nosić po kilka razem albo pojedynczo. A z kolei we Florencji poznałam Włocha Gianpiero Alcozera. Na zapyziałym podwórku ma pracownię, w której kilkanaście osób wytwarza biżuterię przez niego zaprojektowaną.

Dzisiaj, kiedy ubieramy się tak prosto, cały rok nosimy dżinsy, w zimie swetry, czy takie duże broszki i pierścionki nie będą wyglądały pretensjonalnie?

K. Ś.

Biżuteria moim zdaniem to jest fizjologiczna potrzeba kobiety. W Polsce kobiety raczej wybierają srebro. Przychodzą do nas dziewczyny dosłownie obwieszone srebrem. A my próbujemy namówić je na zmianę i okazuje się, że w biżuterii pozłacanej świetnie wyglądają. Złoto wydobywa z kobiety blask, zapala ją jakby od środka. W Polsce panuje przesąd, że złoto jest mieszczańskie. A przecież Francuzki, Włoszki, Hiszpanki noszą dużo pozłacanej biżuterii, nie tylko od święta. I nie mają oporów, żeby zestawiać złoto i srebro. Teraz łączy się złoto, srebro z plastikiem, gumą, kamieniami naturalnymi i syntetycznymi. Plastikowe wisiorki na srebrnym łańcuszku ma teraz w kolekcji Chanel. Jesienią u nas będą bransoletki i broszki, które można nosić w komplecie. Broszkę można przypiąć niekoniecznie do klapy, można do kołnierza, do rękawa.

Kto u was kupuje?

K. R.

Wczoraj sprzedałam bransoletkę z cytrynów i kryształów górskich. Kupiła ja dziewczyna na ślub. Trudno mi było rozstać się z tą bransoletką, to był naprawdę piękny egzemplarz... Nasze klientki to raczej kobiety powyżej trzydziestki, wcale nie tylko z największych miast, także z mniejszych, a nawet małych miejscowości. Obok Bydgoszczy Pszczyna, Zabrze. U nas rzeczy kosztują od stu do kilkuset złotych, w zależności od wielkości, od tego, jakich materiałów użyto. To dużo mniej, niżby się zapłaciło u Armaniego czy u Prady, gdzie nawet mała rzecz kosztuje ok. 1000 złotych. Naszym zdaniem 400 złotych to jest granica, do której kobieta kupi coś dla siebie. Powyżej tej sumy przyśle narzeczonego...

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali