Okazało się, że najczęściej rozszerzany jest zakres obowiązków, które kandydat wykonywał w poprzednim miejscu pracy (38 proc.), na następnym miejscu plasowały się umiejętności (18 proc.) oraz okresy zatrudnienia (12 proc.). Często podawane są też niezgodne z prawdą stopnie naukowe (10 proc.) oraz nazwy firm, w których kandydat pracował (7 proc.). Największe skłonności do ubarwiania swojego CV mieli aplikanci na stanowiska w sektorze hotelarskim, transportu, usług oraz IT.

W 57 procentach sfałszowane podania o pracę zostały odrzucone przez specjalistów od rekrutacji, 6 proc. kandydatów dano szansę.

Często niezgodność z prawdą wychodziła na jaw jak na dłoni. Kandydaci podawali nieistniejące nazwy szkół, załączali do CV nie swoje zdjęcie, utrzymywali, że są członkami Mensy albo krewnymi rodziny Kennedy... Najgorsze wpadki zaliczyli aplikant, który podał datę rozpoczęcia służby wojskowej na długo przed datą swojego przyjścia na świat, oraz ten, który twierdził, że napisał artykuł, którego autorem okazał się rekrutujący.

Kandydaci wykazują też więcej inwencji. Jedna z kobiet dołączyła do aplikacji wychwalający ją list jej matki, a inny człowiek tłumaczył kilkumiesięczną lukę w zatrudnieniu... żałobą po kocie...

[i](źródło: Money.pl)[/i]