Imprezę poprowadziły Magda Umer i Agata Passent, córka wybitne j autorki tekstów. Agnieszka Osiecka zmarła kilka miesięcy wcześniej, ale – jak wielokrotnie wspominali w czasie koncertu przyjaciele – jej duch był tego wieczoru obecny w opolskim amfiteatrze.
W zielonej scenerii, niczym w pięknym ogrodzie, wykonawcy, a zarazem dobrzy znajomi Agnieszki Osieckiej, wystąpili w jasnych, pastelowych strojach przypominających świat czechowowskich przypowieści o życiu i śmierci. Przy zaimprowizowanym na scenie barku częstowali się ponczem, śpiewali i tańczyli.
Smutek i melancholia przeplatały się z chwilami radości, zwłaszcza gdy Janusz Józefowicz brawurowo zaśpiewał „Cyganka” przy wsparciu koleżeńskiego zespołu „Melissa boys, czyli chłopcy na uspokojenie” złożonego z Piotra Machalicy i Zbigniewa Zamachowskiego. Krystyna Janda przypomniała smutne „Bo ja jestem proszę pana na zakręcie...”, a Anna Szałapak wniosła mistyczny nastrój pieśnią „Grajmy Panu”. Ewa Bem (na zdjęciu) zaśpiewała piosenki „Kolega maj” i „Świat Ordonki”.
Zbigniew Zamachowski wzruszył „Zielińską”, ale chyba najwięcej emocji wzbudziła Maryla Rodowicz, przypominając słynną „Wielką wodę” i „Niech żyje bal”. Kiedy wygaszono światła na scenie, amfiteatr i widownia rozbłysnęły setkami płomyków rozpalonych zapalniczek, a wszyscy zgromadzeni śpiewali w finale a capella: „Niech żyje bal, bo to życie to bal jest nad bale... Niech żyje bal, drugi raz nie zaproszą nas wcale...”.
Zielono mi